W programie Popołudnie z Radiem Wrocław nadawanym „na żywo” z Jeleniej Góry prowadzący mówił o proteście aktorów, którzy jak sam podkreślał, stają w obronie dyrektora artystycznego nazywając radnych ignorantami czy uzurpatorami.
- Nie rozumiem, dlaczego najpierw ogłasza się konkurs na dyrektora, a potem uchwala statut, który eliminuje z możliwości ubiegania się o to stanowisko pana Klemma – pytała aktorka Małgorzata Osiej-Gadzina.
- Od półtora roku, od kiedy tutaj pracuję, kolejne przedstawienia stają się sukcesem teatru, zapraszane są na znaczące festiwale teatralne – mówiła Anna Ludwicka – mamy coraz wyższą pozycję w kraju i to jest również zasługa naszego dyrektora artystycznego.
- Słucham tej dyskusji ze narastającym zdumieniem i widzę, że aktorzy nie rozumieją procedur samorządowych – tłumaczył przewodniczący komisji kultury Cezary Wiklik.
- Od dwóch lat nie dostałem od państwa żadnego pisma odnoszącego się do oczekiwanych statutu teatru – mówił przewodniczący rady Hubert Papaj w odpowiedzi na zarzut Andrzeja Kępińskiego, że nie rozpatrywano propozycji zmian w statucie poprzednio obowiązującym.
- Chodzi nam o to, że wymagań zapisanych w konkursie na stanowisko dyrektora nie spełnią nawet najbardziej uznani reżyserzy teatralni, jak Lupa czy Warlikowski. Czy ich też nie chcielibyśmy w Jeleniej Górze? – tłumaczyła Małgorzata Osiej-Gadzina.
- Mam wrażenie, że toczymy dyskusję na tematy nie do końca jasne – mówił zastępca prezydenta Zbigniew Szereniuk. – Warunki postawione kandydatom są na tyle szerokie, że może je spełnić bardzo wiele osób. Musi jednak spełniać warunek istotny, dziesięć lat pracy i pięć na stanowisku kierowniczym. Może to być też wykształcenie artystyczne.
- To jest konkurs ogłoszony na stanowisko menadżera, a nie dyrektora teatru, który ma odpowiadać za kształt artystyczny, stąd nasz wielki niepokój – tłumaczyła Joanna Wichowska kierownik literacki.
- Chodziło właśnie o to, żeby władzę w teatrze oddać jednej osobie, która na swoje wyobrażenie ukształtuje scenę, nie chodzi tutaj o wyeliminowanie kogokolwiek – przekonywał Cezary Wiklik.
-Ja nie podpisałam tego listu, bo uważam, że w teatrze dzieje się źle – mówiła tymczasem aktorka Elwira Hamerska-Kijańska – nam zależy na tym, żeby do teatru przychodzili ludzie, a tymczasem jest ich coraz mniej. Uważam, że powinniśmy wystawiać takie przedstawienia, na które będą chcieli przychodzić widzowie.
W odpowiedzi dyrektor Klemm przedstawił wyniki sprzedaży sztuk wystawianych w ostatnich trzech miesiącach. Według tej listy liczba widzów wahała się między 70 a prawie 90 procent. Jednak wyliczenie za cały rok, przestawione przez przewodniczącego Papaja, wskazuje na 50 procentowy spadek frekwencji.
- Jeśli nie zostanie pan naczelnym, przecież nowy dyrektor, być może specjalista menadżer, zaangażuje pana do pomocy przy prowadzeniu teatru – zwrócił się do kierownika artystycznego Klemma przewodniczący Wiklik na zakończenie dyskusji.
Aktorzy podczas całej debaty podkreślali, że nie chodzi im o obronę Wojtka Klemma, tylko o naruszenie zasad zarządzenia jednostką kultury. Tymczasem prowadzący audycję zaznaczał, że z listu protestacyjnego jednoznacznie wynika, że w całym sporze chodzi właśnie o W. Klemma. Artyści nie potrafili logicznie wyjaśnić, skąd ta rozbieżność. - Może państwa wizji teatrem powinien zarządzać artysta z pomysłami, który miałby u boku menedżera potrafiącego sprzedać taki właśnie teatr? - pytał prowadzący. Niektórzy aktorzy potakiwali tym słowom.
Zastępca prezydenta Zbigniew Szereniuk, niemal jednym głosem z przewodniczącym Papajem i radnym Wiklikiem, podkreślił jednak, że miasto zakłada odwrotną wizję: to menedżer będzie głównym szefem teatru. - Będzie miał możliwość utworzenia swojego schematu organizacyjnego i zatrudnienia jako zastępcy lub kierownika osoby, która pokieruje artystyczną stroną placówki.
- Widzę, że nadal nie można osiągnąć porozumienia, konkurs zostanie rozstrzygnięty do końca marca i wtedy powrócimy do sprawy przyszłości jeleniogórskiej sceny – zakończył prowadzący audycję.
Niewiadomych rzeczywiście jest wiele, ponieważ nawet Wojtek Klemm nie wie, czy wystartuje w konkursie na dyrektora, mimo że wcześniej deklarował taką chęć. Dziś powiedział, że jeśli miałby być tylko gest a i tak jego kandydatura odpadłaby z powodów formalnych, to taka postawa nie miałaby sensu.
Czy dzisiejsza debata coś wniosła do sytuacji w teatrze? Na pewno nową wartością jest rozmowa, a nie wymiana opinii w listach otwartych. Czekamy na kolejne "akty" tego swoistego reality show, choć lepiej by było, żeby ten rzeczywisty dramat zastąpiło kasowe przedstawienie, choćby na scenie studyjnej.