Pracownik TVP: normalnie zbicie podestu pod plenerowe studio dla programu śniadaniowego powinno kosztować najwyżej 10 tys. zł. Sam widziałem fakturę za tę usługę na 45 tys. zł…. Na antenie był kiedyś materiał o tym, że prezydent stolicy wydał 40 tys. zł na telefoniczne rozmowy za granicą. Niedługo potem okazało się, że jeden z orłów propagandy w TVP wydał na telefon za granicą ponad 100 tys. zł…
Ręczne sterowanie
Były też pojedyncze przypadki, kiedy prezes Kurski pojawiał się w reżyserce jakiegoś programu. Nie po to żeby ręcznie sterować wydawcami, ale żeby wywrzeć presję. Na początku przez jego ręce przechodziły nawet listy tematów i gości, którzy w kolejnych dniach mieli się pojawiać w TVP Info. Jeśli coś się Kurze nie spodobało, od razu trzeba było to zmieniać. Potrafił też osobiście zadzwonić z wytycznymi dotyczącymi konkretnych materiałów, które miały się ukazać w „Wiadomościach”.
Potrzebne modły do Świętej Rity
Na reportera „Wiadomości” przyszedł gość prosto z Telewizji Trwam, absolwent uczelni ojca Rydzyka. Wszedł do budynku niemalże jak wysłannik Pana Boga. Zaczął ludziom rozdawać święte obrazki i różańce. Podchodził do dziewczyn, kładł im rękę na czole i mówił: „Kochana, widzę, że dzisiaj potrzebujesz pomodlić się do Świętej Rity. Zostawiam ci obrazek z jej wizerunkiem”.
Na karteczce, co ma mówić
Jak powstawały „Wiadomości"?
Instrukcje były spisywane na karteczkach. Szefowa „Wiadomości” do tego stopnia pilnowała wszystkiego, że rozpisywała reporterom, co konkretny rozmówca ma im powiedzieć. Nie - na jakie pytania ma odpowiedzieć, tylko - co ma w tej wypowiedzi paść. Mówiąc w skrócie, konkretna osoba miała powiedzieć, że Tusk jest zły, i dopóki nie wyciągnęło się z rozmówcy z gardła takiej wypowiedzi (która później była odpowiednio montowana), nie było sensu wracać do redakcji. Właściwie to reporter mógł czasem nie zadawać żadnych pytań, byleby padło to, czego szefowa „Wiadomości” chciała. Bo "Wiadomości" były robione praktyczne dla jednego widza...
Szeregowy pracownik na końcu
Kiedyś zbuntowali się kierowcy TVP, którzy powiedzieli, że z firmy wylewa się morze pieniędzy, a oni jeżdżą za te same stawki od wielu lat. Tak się zaparli, że telewizja musiała wynająć firmę zewnętrzną do wożenia ekip. Koszty były horrendalne, a podwyżki kierowcom i tak później dano.
Jacek sobie nagrabił
Mówi znany poseł: z Kurą było trochę tak jak w filmie "Sztos" o cinkciarzach, którzy wymieniali swoje lewe banknoty na prawdziwą kasę ludzi. Tam padło takie zdanie: "Z biegiem czasu ciśnienie wzrasta, bo coraz więcej oszukanych chodzi po mieście". A Jacek nagrabił sobie u wielu ludzi. A z nim nagrabiła sobie, niejako przy okazji, cała TVP...
Fragmenty pochodzą z książki: Kamil Dziubka "Kulisy PiS".