Zatrzymania przez pracownika ochrony podczas zakupów w kowarskiej „Biedronce” pani Ewa w ogóle nie brała pod uwagę. Jakież było jej zdziwienie, kiedy „mundurowy” tonem nie znoszącym sprzeciwu powiedział, aby poszła za nim i „dobrze wie, w jakiej sprawie”. – Później powiedział mi, że wchodząc do sklepu wyciągnęłam z torebki reklamówkę, w której nic nie miałam, a kiedy wychodziłam, coś w niej było – dodaje.
Ochroniarz zasugerował, że kobieta pięć dni wcześniej wzięła mięso mielone, warte około czterech złotych i nie zapłaciła za nie – Na kamerze było wyraźnie widać, że kobieta dwa razy schyla się po mięso mielone a zapłaciła tylko za jedno – wyjaśnia Krzysztof Wojtkowiak, kierownik ochrony.
Pomówiona tłumaczy, że owszem dwa razy schylała się po mięso, bo nie mogła się zdecydować, które wybrać. Ostatecznie wzięła jedno opakowanie i poszła dalej.
Wyjaśnia także, że w reklamówce miała portfel, bo wchodząc do sklepu zawsze rutynowo wrzuca go do reklamówki. – Trudno było mi to jednak wytłumaczyć ochroniarzowi. Sugerował nawet, że o sprawie powinna być poinformowana policja – mówi zdenerwowana kowarzanka. Zatrzymanie przez ochronę było dla niej szokiem, na który zareagowała płaczem
Kobiecie pokazano nagranie na kamerze, na którym faktycznie wchodząc do sklepu wyciąga reklamówkę i dwa razy schyla się po mięso. – Nagrany jest także mężczyzna, który wykonuje podobną czynność, co jest zresztą zrozumiałe, bo każdemu zdarza się zastanawiać nad dokonywanym zakupem – mówi Tomasz Biedrzycki, syn pomówionej kobiety. Wraz z ojcem po incydencie poszli do Biedronki, żeby wyjaśnić sprawę. Byli zbulwersowani.
Choć od incydentu minęło kilka dni, Ewa Biedrzycka wciąż przeżywa to zdarzenie. Zdenerwowała się tak bardzo, że zgodziła się zapłacić za mięso, którego nie wzięła. Postawę ochrony potraktowała jako podwójne poniżenie. Na co dzień jest nauczycielką i nie może pozwolić na wystawienie na szwank swojej reputacji. A w Kowarach wszyscy się znają – Co pomyślały sobie moje byłe uczennice, pracujące w Biedronce? – pyta pani Ewa.
Krzysztof Wojtkowiak, kierownik ochrony tłumaczy, że pracownicy są wyczuleni na kradzieże, bo z ich powodu sklepy ponoszą ogromne straty. Wyjaśnia, że zamierzeniem ochroniarza było jedynie wyjaśnienie sprawy. – Kobieta robiła zakupy bez koszyka, a jej rodzina również zachowała się nietaktownie, ponieważ rozstrzygała sprawę przy wszystkich pracownikach. Poza tym należy wziąć pod uwagę, że czasami naszym klientom zdarza się zapominać, że włożyli coś jeszcze do reklamówki i nie płacą za to, często jest tak w przypadku osób starszych – mówi szef sklepowej ochrony.
Pani Ewa ripostuje, że w zachowaniu jej rodziny nic nietaktownego nie było, a koszyka nie miała, bo nie było ich przy wejściu.