Gong, gasną światła, wygodnie usadowione w fotelach dzieci czekają, co się wydarzy. Nieoczekiwanie na widownię tanecznym krokiem wkraczają aktorzy z lalkami, wdzięcznie się kłaniając po japońsku. Zaczyna się wędrówka po baśniowym świecie.
Przedstawienie “Królewski wróbel” powstało na podstawie japońskiej baśni. Zdaje się, że w zamierzeniu twórców miał to być “teatr drogi”, przedstawiający wędrówkę dobrodusznego Dziadka (trafnie obsadzony Jacek Maksimowicz i asystujący mu Sylwester Kuper), który przemierza świat w poszukiwaniu Królewskiego Wróbla, i przemianę stetryczałej Babci (Katarzyna Morawska wzruszająco odegrała zwłaszcza sceny złości) reprezentującej skąpstwo, zachłanność i brak miłości. Postać Babci kojarzyć się może z zachłanną żoną rybaka, nieznającą umiaru w stawianiu żądań w “O rybaku i złotej rybce” Aleksandra Puszkina oraz leniwą Dorotką z “Dwóch Dorotek” Janiny Porazińskiej. Wędrówce towarzyszy muzyka skomponowana przez Tomasza Walczaka. Piosenki w spektaklu wpadają w ucho. Muzyka jest uniwersalna, chociaż pojawiają się w niej ozdobniki charakterystyczne dla muzyki japońskiej.
Na scenie Zdrojowego Teatru Animacji technika lalek bunraku prezentuje się interesująco. Bunraku to japońska odmiana teatru lalkowego. Przedstawienia z użyciem lalek odbywały się w Japonii już w VII wieku, a swą obecną formę bunraku przybrało dopiero w pierwszej połowie XVIII wieku. Lalki używane w spektaklach bunraku wykonane są z drewna, mierzą od 90 do ok. 150cm i ważą od 6 do nawet 20kg.
Lalki w “Królewskim wróblu” prowadzone są przez trzech ubranych na czarno aktorów-lalkarzy i dopasowane do wzrostu grających nimi animatorów. Aktorzy występują bez nakrycia głowy i zgodnie z regułami teatru, ich twarze pozostają niewzruszone, tak by całość emocji była przekazywana przez lalki i głos animatora. Główny operator odpowiedzialny jest za poruszanie głową (w tym oczami i ustami) oraz prawą ręką lalki. Asystująca mu dwójka aktorów operuje lewą ręką lalki oraz porusza jej nogami. Dla osiągnięcia płynnych i realistycznych ruchów potrzebna jest więc pełna harmonia i zgranie całej trójki. Lalki głównych ról są wyposażone w ruchome wszystkie części: oczy, usta i palce.
Wyróżniają się dwie sekwencje. Po pierwsze sceny, gdzie pojawia się ledwo mieszczący się na scenie animowany przez kilku aktorów Kamienny Smok (wizualnie najciekawszy z baśniowych stworów występujących w spektaklu), który swoim żywiołowym zachowaniem, bez problemu zdobywa sympatię widzów. Towarzyszy mu gra świateł, sztuczny dym i lekko niepokojąca muzyka. Po drugie, sposób przedstawienia podróży, którą odbywa najpierw Dziadek a potem Babcia - akompaniuje temu ciekawa muzyka, dobra choreografia i znakomicie uzupełniające fabułę przesuwane tła.
Uwagę widzów zwraca strona audiowizualna. W każdej scenie obecne są starannie wykonane dekoracje, z których chyba największe wrażenie robią wyświetlane animacje (np. góry). Nieraz przyciągają one oko, ale nie mocniej niż akcja rozgrywająca się na scenie.
Przestrzeń sceniczna to m.in. japońska chata, z której jednym ruchem przenosimy się do sadzawki. W takiej pięknej scenografii aktorzy znakomicie animują lalki. Są też w świetnej formie wokalnej. Zadbano także o postacie drugoplanowe. Wszyscy grają dobrze, młody widz zapamięta zarówno Dorotę Fluder jako tytułowego Królewskiego Wróbla, jak i Rafała Tadeusza Ksiądzynę jako Demona, który demonstruje Bo-Jitsu, czyli walkę kijem, schodzi ze sceny i krąży wokół widowni, co pozwala na przyjrzenie się jemu z bliska. Najlepiej wypada jednak Kobieta zmieniająca się w Demona grana przez Lidię Lisowicz, chyba najbardziej wyrazista postać przedstawienia.
Przesłanie baśni jest jasne: gdy kochamy i mamy w sobie upór i odwagę, pokonamy wszystkie przeszkody. To prościutka bajka z morałem dla dzieci. Na scenie została przełożona na widowisko pełne efektownych i zaskakujących sytuacji - ale to zasługa zarówno reżysera Waldemara Wolańskiego, dyrektora prężnie działającego Teatru Lalek “Arlekin” w Łodzi, jak i scenografki Joanny Hrk, którzy stworzyli spektakl pełen ekspresji i urody. Warto zobaczyć to przedstawienie choćby dla znakomitej choreografii Małgorzaty Fijałkowskiej i robiących wrażenie wykonaniem lalek.
Zdrojowy Teatr Animacji zamyka udany sezon artystyczny 2013/2014, w którym przygotował pięć premier: “Tylko jeden dzień” (spektakl dostrzeżony przez samą Alinę Obidniak i uhonorowany dyplomem), “Gwiazdko-Łasko nie gaśnij. Koncert na klarnet, akordeon, kontrabas i Boże Narodzenie”, “Matka - Opowieść”, “Cyrk Doktora Dolittle” i “Królewski wróbel”. Przedstawienia utrzymane w różnej stylistyce i adresowane do różnych wiekowo widzów.