- Rynek to miejsce głoszenia nowin, to miejsce gdzie słychać wszystko co się dzieje w mieście – mówił w słowie wstępnym Andrzej Więckowski – to też inne, nie używane już słowo majdan, gdzie kiedyś karano złoczyńców. Mówiono: końmi cię po majdanie ciągać, gdy według rozmówcy należało kogoś ukarać. Znamy przecież prawa rynku, wartości rynkowe, rynek pieniężny.
Znaczeń i skojarzeń z rynkiem jest w naszym języku i świadomości tak wiele, że to już wskazuje, jak ważne w kulturze jest to centralne miejsce miast. I kiedyś i teraz. Tymczasem w Jeleniej Górze miejsce które przed wojną nazywało się Marktplatz, czyli rynek właśnie, nazwano plac Ratuszowy, być może pod wpływem innego niemieckiego miana, czyli Rathausplatz.
- Zacznijmy od teraz nazywać to miejsce właśnie Rynek, jak nazywa się we wszystkich innych polskich miastach – apelował moderator – Rynek krakowski, każdy wie gdzie to jest i dlaczego jest najważniejszym miejscem w Krakowie. Jest też rynek poznański z koziołkami i setki innych przykładów w miastach dużo mniejszych niż Jelenia Góra.
Przez plac Ratuszowy się przechodzi, ale nie bije na nim serce miasta. Kiedyś było w tym miejscu kilkadziesiąt restauracji i knajpek, były hotele i handel. Gdy zaczyna się koncert rockowy zaraz pojawia się fałszywa alternatywa: cisza nocna czy koncert? Jak przywrócić dawną funkcję? Placem targowym, jak było przed wojną i zaraz po wojnie już nie będzie. Ale powinien pełnić nowoczesne funkcje rynkowe. Handel, usługi, gastronomia, komunikacja, rozrywka popularna i dla bardziej wyrobionego odbiorcy, na przykład w kawiarniach artystycznych.
- Jestem zaskoczona zaproszeniem, skoro już w Jeleniej Górze nie mieszkam, ale też wiem, że Jelenia Góra i kotlina jeleniogórska to kulturowo jeden organizm, podzielony, dla mnie sztucznie, granicami administracyjnymi – mówiła Olga Danko – gdy jeżdżę po kraju chodzę najpierw na miejskie rynki i patrzę, czy żyją, czy są martwe. To dla mnie informacja, czy miasto jest dynamiczne, czy nie. Turysta patrzy na rynek, estetycznie, szuka tajemnicy jakieś, czego co wyróżnia to miejsce od wszystkich innych. Turyści z zachodu szukają klimatycznych miejsc na zapleczach, w podwórkach, bo tak jest w wielu turystycznych miastach. Przykro mówić, ale od kilku lat nie przywożę wycieczek do Jeleniej Góry, bo nie ma tutaj nic niezwykłego a rynek jest tego przykładem.
Jest pomnik Neptuna, ale wody nie widać, sączy się jedynie wąską strużką, widoczną jedynie z bliska. Turystów przyciągają wieże widokowe i możliwość obejrzenia miasta z góry. Niestety, od lat tylko się mówi o udostępnieniu wieży ratusza i wieży kościoła św. Erazma i Pankracego. Wieża Zamkowa miała być udostępniona w ramach unijnego programu odnowy wież widokowych. Jednak zaprotestował bank, z którym wieża sąsiaduje przez ścianę.
- Nie ma jakiegoś mocnego punktu na Rynku, ja bym wyburzyła te kilka kamieniczek które zasłaniają kościół parafialny, wtedy otworzyłaby się wspaniała perspektywa – podsumowała półżartem Olga Danko.
- Będę może nieobiektywna, ale mi się wszystko w Jeleniej Górze podoba, łącznie z placem Ratuszowym – powiedziała Katarzyna Młodawska – mieszkam tutaj od 4 lat i nie dostrzegam tych słabości. Wiele miast ma problemy z ożywieniem Rynku. Dużym problemem jest cisza nocna, która ogranicza możliwość późnowieczornej zabawy. Nieprawdą też jest, że nic się tutaj nie dzieje. Mam ze sobą całą listę wydarzeń, które będą miały miejsce w centrum. Będą koncerty, zlot samochodów, zakończenie samolotowych mistrzostw Polski. Z ciszą nocną nie poradziły sobie na przykład władze Gdańska, gdzie lobby mieszkańców jest bardzo silne i zablokowało jej zniesienie. A nasz rynek podoba się wielu turystom. Zresztą nie tylko rynek. Usłyszałam od ludzi z Warszawy, że Jelenia Góra, to jedyne miasto jakie znają, gdzie w centrum nie ma ani jednego PRL-owskiego bloku i tak jest!
Optymizm naczelnik wydziału promocji wywołał spore poruszenie na sali. Pierwszy odpowiedział przewodniczący rady miasta, Hubert Papaj, że skoro jest tak świetnie, to dlaczego zebrało się tutaj tak wiele osób? Tymczasem, zdaniem przewodniczącego, Jelenia Góra jest wroga turystom. Nie ma gdzie zaparkować, nie ma gdzie wysiąść z autokarów, a jeśli już, to w miejscach, które wyglądają jak slumsy. Informacja turystyczna otwarta jest w takich godzinach, że większość zwiedzających nasze miasto całuje jedynie klamkę.
- To efekt braku pomysłu na wizerunek i kierunek rozwoju naszego miasta przez cały okres istnienia samorządu i przez rządzących wszystkich kadencji – mówił Hubert Papaj, również wywołując spore poruszenie na sali – mówiono już o krótkowzroczności poprzednich władz, które sprzedały lokale użytkowe w rynku i teraz są w nich banki. A teraz planuje się sprzedaż na usługi placu obok stacji benzynowej BP, który miał być parkingiem dla autobusów. Za 2 lata będzie się wtedy mówiło krótkowzroczności władz miejskich tej kadencji.
- Przez trzy kolejne kadencje występuję do władz miasta o wydzierżawienie mi wieży ratusza, na której zamontowałbym 9 lunet wrzutowych – mówił Waldemar Bądnicki – policzyłem, że mógłbym płacić rocznie sto tysięcy złotych dzierżawy i nikogo to nie interesuje. A ludzie, którzy czekaliby na wejście na górę, kręciliby się po Rynku, przysiedli w restauracjach, zrobili zakupy na miejscu. Pani naczelnik mówi o imprezach, a to często jest tak, jak podczas zawodów rowerowych. Pan prezydent wyjdzie na plac, pokaże się, strzeli z pistoletu, zawodnicy pojadą i po ptakach. Pół godziny i wszyscy znikają. Tak się ludzi tutaj nie zatrzyma.
- Jelenia Góra ma olbrzymi potencjał, tymczasem to co się tutaj robi jest takie przaśne, prowincjonalne, byle jakie. Czyżby władzy to wystarczało? – pytał Paweł Kucharski – jak przyjechałem tutaj trzy lata temu czytałem, że będą termy, wieże widokowe, galerie handlowe. Minęły trzy lata i dalej czytam, że będą.
Zaczął się spór o to czy Jelenia Góra się rozwija, czy raczej zwija. Na pewno zwija się demograficznie. Oficjalnie z 95 tysięcy mieszkańców w połowie lat 80 teraz w mieście jest zameldowanych 86 tysięcy. – Jednak liczy się, że co najmniej 10 tysięcy z nich wyjechało z Jeleniej Góry i mieszka, często już na stałe, za granicą i w całej Polsce – dodał Hubert Papaj.
- Zgadam się, że zaplecza kamieniczek wyglądają jak ruiny, ale ja pamiętam to miasto z lat 80 i wtedy całe wyglądało jak wielka ruina – mówił Tomek Kędzia – teraz coraz większe jego obszary wyglądają przyzwoicie. Dlatego nie mogą mówić, że miasto się zwija, a właśnie się rozwija.
- Narzekamy tutaj na mieszkańców, którym przeszkadza hałas, ale musimy pamiętać, jak się tutaj znaleźli -–mówił z kolei były radny, były wiceprezydent, Kazimierz Piotrowski – pięćdziesiąt lat temu władze chciały zniszczyć to wszystko co teraz chcemy chronić. Rynek został zburzony, ocalały jedynie trzy kamienice. Odbudowano jedynie atrapę za którą są normalne gomułkowskie mieszkania na przydział. Przesiedlono tutaj ludzi, którzy się o to nie prosili, dlatego teraz arogancją jest mówienie o wyrzucaniu stąd starych ludzi, którym przeszkadza hałas. Centrum miasta zaniedbywano przez lata, a życie miało się przenieść do tak zwanej jednostki Centralnej, między Jelenią Górą a Cieplicami, gdzie miały być budynki administracyjne, teatr, muzea.
- Nie wiem, czy zebrani są zadowoleni z tego, że chyba nie udało nam się poczynić jakiejś konkluzji, ale potraktujmy to spotkanie, jako początek procesu który na końcu spowoduje ożywienie Jeleniogórskiego Rynku – podsumował Andrzej Więckowski.
Cała relacja zostanie opublikowana w najbliższym tygodniku Jelonka