– Nie mam urządzenia do pomiaru hałasu, ale jestem przekonana, że jego poziom czasem przekracza tu wszelkie normy. I to nie z powodu samochodów, czy motocykli, ale hałasujących niemiłosiernie psów – mówi pani Danuta z ulicy Reja.
Jej sąsiad nie musi nastawiać budzika. Pobudkę ma zagwarantowaną, bo ludzie z okolicznego domu przed szóstą, a czasem wcześniej, wypuszczają psa. – Ten szczeka i wyje tak głośno, że nie da się spać. Wstaję i jadę do pracy niewyspany, choć mógłbym poleżeć nawet do siódmej – opowiada mężczyzna.
Zdaniem zapytanych przez nas mieszkańców właściciele psów nie zwracają uwagi na to, że ich zwierzęta tak uporczywie hałasują. Co więcej: cieszą się z tego.
– Pies wyczulony jest na obcych, to szczeka. Czuję się spokojniejszy i mniej zagrożony – twierdzi pan Przemysław, właściciel rottweilera. Przekonuje, że jego pies nie gryzie, tylko głośno warczy.
W opinii wielu najbardziej hałaśliwe są niewielkie jamniki. – Mój dom jest oddalony zaledwie 10 metrów od sąsiada, a te psy nie dają nam spokoju. Często było to powodem scysji – mówi jeden z mieszkańców osiedla Czarne. Tam domki jednorodzinne postawione są bardzo gęsto.
Jak dowiedzieliśmy się w Straży Miejskiej zakłócenie ciszy nocnej, która obowiązuje od godz. 22 do 6, jest wykroczeniem.
– Można zgłaszać nam takie przypadki. Nie tylko dotyczące psów, ale głośnych zachowań – mówi Jacek Winiarski, zastępca komendanta SM.
Sporo zgłoszeń dotyczących zakłócania ciszy dostaje policja. – Są to głównie awantury rodzinne, głośne imprezy urządzane przez młodzież i konflikty sąsiedzkie. Bywa, że wśród zgłoszeń są hałasujące nocą psy – dowiedzieliśmy się od oficera dyżurnego KMP.
Każdy, kto nocą hałasuje, lub pozwala na to swojemu psu, może być ukarany upomnieniem lub mandatem do 500 złotych.