W minioną sobotę Teatr Odnaleziony Łukasza Dudy, działający przy Jeleniogórskim Centrum Kultur, pokazał swoją pierwszą tegoroczną produkcję. To naturalistyczno-awangardowy, w piorunującym tempie zagrany spektakl, bijący światłem i decybelami, zatytułowany „HIGH SCHOOL PEKIN 3D”(na podstawie sztuki izraelskiej dramatopisarki Edny Mazya „Zabawy na podwórku”).
Kanwą jest historia 14-letniej dziewczyny Duori brutalnie zgwałconej przez wyzutych z norm uliczników dresiarzy: Szmulik, Sela, Asaf (Łukasz Szybałdin, Piotr Kamola, Wojciech Sałaputa). Młodzie aktorzy wcielają się w role blokersów całym sercem. Mówią niemal jak oni czyniąc przy tym sporą część tekstu niezrozumiałą dla widza, który na co dzień nie ma do czynienia z takim środowiskiem.
Akcja tego dramatu, by nie rzec tragedii, dzieje się w klatce (pomysłowa scenografia Wiktora Szybałdina), która a to jest blokowym podwórkiem, a to salą sądu, a to dyskoteką z wyraźnym podtekstem domu publicznego, a to więziennym spacerniakiem, gdzie osadzeni grają w kosza. To także klatka, kóra symbolicznie zamyka to, co się w niej dzieje. Z tej klatki wylewa się a to waląca po uszach pop muzyka disco, a to tsunami wulgaryzmów: bez kropek cenzury ani zagłuszającego niemoralne fonemy piszczenia. Przy języku bohaterów „PEKINU” idiolekt senatora Ludwiczaka jawi się jako pogadanka dla niegrzecznych dzieci.
To oczywiście warstwa powierzchniowa. – Odpychająca! – powie sceptyk, który po godzinie słuchania „jobów” ma ochotę zatkać sobie uszy i uciec. – Świetna i rewolucyjna! Wreszcie teatr mówi językiem rzeczywistości! – zakrzyknie entuzjasta rechocząc rozweselony szczególnie, kiedy intensywność „k****” wzrasta wraz z częstotliwością płaskich dowcipów rzucanych w treści sztuki przez ulicznych bezmózgowców.
W warstwie głębokiej rozgrywa się jednak tragedia czternastolatki Duori (dojrzała rola Agaty Mamzer), która w obliczu osobistego dramatu ucieka do krainy marzeń i snów. Wraca do przeżyć traumatycznych (strata ojca). Choć środowiskowo egzystuje wśród swoich oprawców i dostosowuje się do nich, daje sygnał, że głębia jej psychiki jest nieosiągalna dla tych, którzy – przy okazji szczeniackiej zabawy – dopuszczają się czynu haniebnego. Także w rytmie disco i przy światłach stroboskopów. Dodajmy, że układ choreograficzny dodający dynamiki całości zadbał Grzegorz Gigiel.
Przestępców dosięga ręka sprawiedliwości: stają przed sądem, gdzie oskarżycielem jest wyzywająco-wyuzdana Pani P. w 3 D (Alicja Perdion). Ale i ten trybunał okazuje się jedynie parodią sądownictwa. I stwierdza, że i sama powódka bez winy nie jest. Tu - w odróżnieniu od rynsztoku językowego ulicy, "te sprawy" określane są słownictwem wziętym prosto ze słownika medycyny sądowej. A w klatce ścierają się ze sobą (dosłownie) agresja, bezpardonowy atawistyczny seks i władza. W różnych wymiarach. Władza uliczników nad dziewczyną, władza Pani P. nad ulicznikami i wreszcie dominująca moc brutalności, która wydaje się rządzić wszystkimi. Jak w koszmarze.
Sceptyk zapyta: – Czy ukazanie tej ważnej bolesnej tematyki, aktualnej wszak pod każdą szerokością geograficzną, usprawiedliwia takie brutalne środki wyrazu? Rzucanie „k*****” przez nieletnich – bądź co bądź – licealistów z pewnością jest złamaniem pewnego tabu, by nie powiedzieć, że obrazą moralności!
Entuzjasta rzecz jasna odpowie: tak! Usprawiedliwia! Teatr bowiem reaguje tu prawdą na prawdę. Nie owija w bawełnę, rzuca kawę na ławę, nie oszukuje widza aluzją, nie stosuje żadnych przenośni. Taka jest rzeczywistość i sztuka – jej zwierciadłem. Wcale nie krzywym. Bo sama rzeczywistość jest krzywa.
Zapytajmy: czy „HIGH SCHOOL PEKIN 3D” w reżyserii Łukasza Dudy ją wyprostuje? Odpowiedź pozostawiamy Państwu.