Zabytkowe kamienice upstrzone fragmentami w różnych kolorach nie dodają uroku wielu zakątkom miasta. – Lepsze to niż sypiące się tynki – argumentują ci, którzy dokonują prac na własną rękę. Sam pomalowany kawałek elewacji wygląda nieźle, ale w zestawieniu z resztą rezultat bywa odwrotny od zamierzonego.
Dzieje się tak nie tylko w przyziemiach poniemieckich kamienic. To częste zjawisko na piętrach. Lokatorzy uważają, że jak pomalują „swój” kawałek elewacji, to będzie ładniej. Zupełnie nie biorą pod uwagę efektu całości. Jak tynk sypie się im na balkonie, uzupełniają go nie zważając, że fragment ściany sąsiada jest w fatalnym stanie.
Wszystko wskazuje na to, że w tej kwestii będzie obowiązywała „samowolka”, a już teraz przepisy są bardzo liberalne. – O ile nie jest to obiekt wpisany do rejestru zabytków, a dokonywane zmiany mieszczą się w przepisach prawa budowlanego, nie ma żadnych przeszkód do takich upiększeń – dowiedzieliśmy się w wydziale architektury i urbanistyki magistratu. Od stycznia przyszłego roku uregulowania w tym zakresie będą jeszcze mniej rygorystyczne.
Wszystko zależy więc od gustu wykonawców. A o gustach – jak wiadomo – się nie dyskutuje. Można debatować o bezguściu, ale to już zupełnie inna sprawa.