Tunelem do Czech pod Śnieżką i w kolejce po bilety na zawody zimowych igrzysk olimpijskich w Karkonoszach. To nie mrzonki, ale możliwa rzeczywistość. I niewykorzystane szanse, które skwapliwie podchwycili inni.
W 2000 roku wokół ambitnego urzędnika i działacza Euroregionu Nysa zrobiło się bardzo głośno po tym, jak niemal z dnia na dzień wypalił: zbudujmy tunel pod Śnieżką i zorganizujmy w Karkonoszach zimową olimpiadę!
Gdyby pomysły Macieja Gałęskiego zostały urzeczywistnione, dziś w górach trwałyby wzmożone prace nad budową skoczni, nartostrad, obiektów sportowych i hoteli. Za sześć lat w Karkonoszach i Górach Izerskich mieliby gościć zawodnicy i kibice z całego świata.
Niewykluczone, że gdyby Maciejowi Gałęskiemu udało się przeforsować budowę tunelu pod Śnieżką, samorządowcy dziś nie musieliby toczyć wojny o pieniądze i poparcie ekologów w planowaniu obwodnicy Karpacza lub Szklarskiej Poręby.
Nie byłoby utarczek o tiry wijące się po krętych górskich drogach. Załatwiona by została także sprawa przejścia granicznego w Jakuszycach, bo – przy możliwości przejazdu pod Karkonoszami – nikt by z niego nie korzystał.
Ale pana Macieja wykpiono po publikacji w lokalnych mediach, kiedy to swoje pomysły nagłaśniał. Mamy wprawdzie w perspektywie wielką imprezę sportową Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej Euro 2012, ale mamy też pewność, że w Kotlinę Jeleniogórską trafi ona jedynie za pośrednictwem telewizji. W mieście i okolicy nie ma ani porządnego stadionu, ani drogi czy też innego połączenia z Wrocławiem, co niewątpliwie uczyniłoby organizatorów Euro bardziej skłonnymi do wzięcia pod uwagę Ziemi Jeleniogórskiej przy planowaniu imprezy.
Czy Maciej Gałęski, z perspektywy siedmiu lat, które minęły od czasu, kiedy ożywił dyskusję na temat możliwości organizacji wielkich imprez i budowy nieprzeciętnych inwestycji, wciąż zasługuje tylko na pośmiewisko?
Zainteresowany ciągle broni swoich racji i twierdzi, że jego koncepcja – choć przez wielu uważana za niedorzeczną i bez jakichkolwiek szans na realizację – ma sens. I dodaje, że nie wszystkie pomysły są jego autorstwa.
– Zamysł budowy tunelu pod Śnieżką powstał około roku 1940. Plany w archiwum w Celwiskozie widział na własne oczy mój ojciec, który był w 1945 roku pierwszym polskim komendantem wojennym Jeleniej Góry – wyjaśnia Maciej Gałęski.
Jak wyjaśnia, tunel ten lokowany był w Kozackiej Dolinie. Planowano, że będzie miał długość około jednego kilometra, ale danych o jego rzeczywistej budowie nie ma.
Gałęskiego dziwi, dlaczego w Polsce do sprawy budowy tuneli pod górami podchodzi się z rezerwą i niepewnością. – Taka inwestycja trwa, na przykład w Austrii, około pół roku. Nie rozumiem, dlaczego tam tunel jest sprawą normalną, a u nas wymysłem księżycowym – pyta.
Nadmienia też, że wcale nie chciał budowy długiego tunelu, a jego myśl została zniekształcona przez interpretatorów, bo zaczęto mówić – wbrew intencjom zainteresowanego o – jak przypomina M. Gałęski – wielkich budowach, kilkunastu kilometrach i innych bezsensownych wariantach.
Animator idei powstania tego podgórskiego połączenia przypomina o historycznych losach kłopotu z przejazdem przez Karkonosze. – Już w połowie ubiegłego wieku mieszkańcy tych terenów widzieli konieczność połączenia zlokalizowanego pomiędzy Jakuszycami a Okrajem – mówi Maciej Gałęski.
Wówczas w latach 40-tych naziści wykorzystali jeńców i więźniów wojennych do budowy tak zwanej Drogi Sudeckiej prowadzonej przez niemal dziewicze tereny górskie. Dziś nikt nie kwestionuje – mimo historycznego kontekstu okrucieństwa Niemców wobec budowniczych – zasadności powstania takiej drogi.
Ale – jak argumentuje Maciej Gałęski – ani Lasy Państwowe, ani Karkonoski Park Narodowy nie zgodzą się na inwestycję drogową. – Dodatkowo dochodzi problem zimowego utrzymania szosy. Lekko stwierdza się, że Czesi mają dojazd do granicy, ale tam jest w okolicy bardzo wiele schronisk, hoteli i innych obiektów, u nas schronisko biednie: Odrodzenie i obiekt po Straży Granicznej. Czy nie jest najlepszym rozwiązaniem połączenie tunelem? – pyta pomysłodawca. I podkreśla, że dla podziemnego przejazdu trudno znaleźć lepszą alternatywę. Twierdzi także, że nie spotkał się jeszcze z rzetelnymi argumentami, które obalałyby jego koncepcję.
Skoki wyobraźni
Po kilku latach od medialnego nagłośnienia sprawy zorganizowania w Karkonoszach olimpiady zimowej, Maciej Gałęski wciąż jeszcze pamięta ironiczny śmiech i lekceważenie jego pomysłu. Na poważnie zareagowali tylko Czesi.
– Rzetelnie przeanalizowali pomysł i uznali, że mogą z niego skorzystać. Wystąpili więc skutecznie o organizację zimowych mistrzostw świata, które dostali. A chodziło tylko o wywołanie dyskusji i rzetelnej analizy w układzie potencjału trzech krajów: Polski, Czech i Niemiec – podkreśla.
Pomysł olimpiady w Karkonoszach zaowocował także pytaniami z innych części świata, które prowadzą współpracę przygraniczną. Wiele z nich, zdaniem Macieja Gałęskiego, na podstawie jego zamysłu, od roku 2000 już zgłosiło międzynarodową organizację dużych imprez sportowych.
– Trzeba dostrzec w pomyśle olimpiady szansę (tak jak zrobili to Czesi), a nie siedzieć w fotelu i śmiać się z uciekających kolejnych szans. Piszecie często – słusznie – o postępującej degradacji roli i znaczenia naszego regionu.
Ale czemu nie ma klimatu do śmiałych i jednoczących pomysłów, aby temu zaradzić – pyta.
Startując w gronie kandydatów do Euro 2012 Polska nie miała ani dobrych stadionów, ani dróg. Było i jest za mało odpowiednich hoteli i innych obiektów. Ale organizacja została Polsce przyznana. Wraz z nią wielka szansa na to, że potrzebna infrastruktura powstanie i będzie służyła długo po zakończeniu mistrzostw.
Gdyby zgłoszono kandydaturę Karkonoszy do organizacji zimowej olimpiady, wiedziano by doskonale, że w górach bywają bezśnieżne zimy, skocznie narciarskie można policzyć na palcach jednej ręki, porządnego lodowiska nie ma wcale, a na nartostrady amatorów białego szaleństwa wwożą przestarzałe wyciągi.
Gałęski chciał, aby wspólnie kandydowali Polacy, Czesi i Niemcy, bo razem – rzeczywiście – potrzebne obiekty mogą sportowcom i kibicom zapewnić. Wybór regionu do przeprowadzenia takich zawodów niesamowicie ożywiłby też koniunkturę na rynku inwestycji.
Ale Macieja Gałęskiego wyśmiano. Jak widać, niesłusznie.