Nasz teatr ma dobrą rękę do „Przygód rozbójnika Rumcajsa” na motywach powieści słowackiego autora Václava Čtvrtka w poetyckiej adaptacji Ernesta Brylla. Przed trzydziestu sześciu laty wysmakowany plastycznie i muzycznie spektakl wyreżyserowała sama Alina Obidniak. Teraz ten musical zrealizował Kazimierz Mazur, który swego czasu grał niesfornego Tomaszka Niechcica, syna Barbary i Bogumiła z legendarnego filmu Jerzego Antczaka „Noce i dnie”.
Treść powiastki jest – jak to w bajkach bywa – banalna. Starosta Jiczina Hampál (Tadeusz Wnuk) wyrzuca z miasteczka szewca Rumcajsa (Igor Kowalik), bo ten wyśmiał potężne starościńskie stopy. Rumcajs osiedla się w Rzacholeckim Lesie, gdzie zgodnie z archetypem szlachetnego, ale wyjętego spod prawa zbója (Juraj Jánošík, Robin Hood, Wilhelm Tell czy Václav Babinský) – pomaga biednym i słabym. Tu zaprzyjaźnia się z Zajączkami (Iwona Lach i Elwira Hamerska-Kijańska) oraz ze Słoneczkiem (Elżbieta Kosecka). Tu poznaje Hankę, którą poślubia. Popada w konflikt z Księciem Panem i Jego Małżonką (Andrzej i Magdalena Kępińscy), ale – po różnych perypetiach – wszystko – jak to w bajkach bywa – szczęśliwie się kończy.
O ile – jak wiadomo z przekazów – Rumcajs Aliny Obidniak był bajką subtelną, wręcz momentami poetycko-nastrojową, o tyle inscenizacja Kazimierza Mazura poszła nieco bardziej z rytmem czasów dostosowując się do nich tempem i decybelami. Sztuka na pewno nie będzie raziła uszy widzów przyzwyczajonych do ostrych brzmień na koncertach rockowych. Na pewno taka muzyka stanowiła duże wyzwanie dla naszych aktorów, dla których było to pierwsze tego rodzaju wokalne doświadczenie. Melomanom bajka może się wydać zbyt hałaśliwa (z hukiem armat włącznie). Są oczywiście sceny bardzo liryczne, choćby randka Hanki i Rumcajsa.
Na pewno widowisko spodoba się wielbicielom nowych trendów w muzyce. Może zawieść tych, którzy liczą na echa czeskiej „dechowki” (orkiestry dętej) pobrzmiewające z jiczińskiego ryneczku. Zbiorowe popisy wokalne przygotował Jacek Szreniawa. Zadbano o zmiany nastrojów między poszczególnymi scenami. Duża w tym pewnie zasługa nie tylko pomysłowości i inwencji speca od inscenizacji muzycznych Kazimierza Mazura, ale także wpadających w ucho piosenek autorstwa jego żony Katarzyny Gärtner. Musical z pewnością doprowadzi w stan estetycznej ekscytacji wielbicieli tańca. Tu bowiem, dzięki choreografii Juliana Hasieja, dopracowanej do najdrobniejszego szczegółu, widowisko jest perfekcyjne.
Postać Rumcajsa na pewno świetnie kojarzą ci, którzy dorastali w latach 70. i 80 XX wieku. Przygody odważnego i uczciwego rozbójnika osadzone w cesarsko-królewskiej epoce Austro-Węgier ukazały się w wielonakładowej książce, a także posłużyły w 1967 roku jako inspiracja do liczącej blisko czterdzieści odcinków czeskiej animowanej serii w reżyserii Ladislava Čapka z charakterystycznymi rysunkami Radka Pilařa.
Serial emitowały telewizje wszystkich „demoludów”, a postać brodatego zbójnika w charakterystycznym kapeluszu stała się ikoną tamtych czasów. Poniekąd animacja serialowych postaci zainspirowała Juliana Hasieja, który „kazał” w niektórych scenach bohaterom poruszać się z charakterystyczną sztywnością stawów, co zresztą dało przekomiczny efekt.
Pełne pogody i fantazji „Przygody rozbójnika Rumcajsa”, które najwyraźniej długo nie będą schodziły z afisza, pozostawiły po sobie jak najlepsze wrażenia. Widzowie na premierze, choć tych najmłodszych, do których tak naprawdę adresowana jest sztuka, zbyt wielu nie było, reagowali bardzo spontanicznie nagradzając piękne taneczne sceny w układzie Juliana Hasieja oklaskami w trakcie spektaklu.
Rozbójnik Rumcajs w wykonaniu Igora Kowalika choć zabawny, traktuje swoich widzów poważnie; nie moralizuje, a przecież trudno mu odmówić takiego właśnie oddziaływania. W Rumcajsie-Kowaliku wyczuwa się siłę, odwagę, pogodę w sercu i życzliwość dla świata. Emanuje z niego wielkoduszność. I w tych właśnie cechach dostrzegać należy jego atrakcyjność i walory wychowawcze.
Przepysznie wiarygodny w swojej roli Kowalik porusza się po scenie i zgodnie z rodzajem przedstawienia tańczy i śpiewa, potrafi wykorzystać przy tym większe możliwości panowania nad rozwojem akcji i odnajduje się wokalnie w czadowym brzmieniu reggae, rocka i hip-hopu.
Hanka jest wdzięcznie zagrana przez Małgorzatę Osiej-Gadzinę, która mimiką, gestem, uśmiechem oraz dobrym i ładnie brzmiącym urokliwym głosem wyposażyła tę kreację w kobiece ciepło. Na czoło wysuwa się rozpromienione Słoneczko w interpretacji rozśpiewanej czyściutkim sopranem Elżbiety Koseckiej, a do tego dobre były legata, smakowite osiągane bez najmniejszych problemów wysokie dźwięki – pewne, podparte i stabilne.
Popis swych umiejętności wokalno-aktorskich w roli grubiańskiego i pyszałkowatego Starosty dał także Tadeusz Wnuk. Dowcip dialogowy uzupełnia błyskotliwy dowcip sytuacyjny Magdaleny i Andrzeja Kępińskich w nieodparcie komicznej i dyskretnej grotesce na temat zramolałych arystokratów. Zabawnie wypadają: Elwira Hamerska-Kijańska i Iwona Lach jako wszędobylskie zające, a Marta Łącka mając wrodzoną łatwość budowania postaci charakterystycznych ze swojej roli werblisty wywiązała się znakomicie.
Z godnych uwagi ról nie można pominąć Anny Ludwickiej jako wrednej siostrzyczki Hanki. Uśmiech na twarzy wywołuje pojawienie się Kazimierza Krzaczkowskiego w roli wojskowego. Wielkie brawa udanie rozśmiesza widzów Robert Dudzik jako starszy szeregowiec.
Ważnym elementem w tym widowisku jest bajkowo kolorowa dekoracja, która pobudza wyobraźnię. W tym przypadku także mamy do czynienia z wielkim twórcą w tej dziedzinie plastyki. Przy realizacji spektaklu towarzyszył Jan Polívka, scenograf współpracujący z teatrami w Czechach i Polsce, oraz projektantka kostiumów Elżbieta Terlikowska, która równie zabawnie poprzebierała aktorów podkreślające kontrast pochodzenia i charakterów postaci.
Po premierze, na której finał z balkonów pofrunęły na wszystkich kolorowe baloniki, Kazimierz Mazur podziękował dyrektorowi Bogdanowi Kocy za możliwość realizacji musicalu. Bardzo chwalił aktorów. – To bardzo zdolny i świetny zespół. Cieszę się, że mogłem tu pracować – powiedział. Podziękowania skierował też do obsługi technicznej, bez której spektakl nie mógłby się odbyć. Na scenę wyszła także obecna na premierze autorka muzyki Katarzyna Gärtner, pojawił się także scenograf Jan Polívka.
Spektakl sam w sobie jest uroczy. To wspaniała propozycja dla dzieci, choć młodzież i dorośli także nie będą się nudzić.