- Wyobraźmy więc sobie, że zmarł właściciel mieszkania, którego wartość jest niższa, niż suma długów, w tym – zaległych alimentów. Rodzina odmawia przyjęcia spadku, musi przyjąć go „z dobrodziejstwem inwentarza” samorząd. I zaczyna się kłopot, bo nawet jeśli samorządowi uda się sprzedać takie mieszkanie, to cała procedura sprzedaży trwa niekiedy kilka lat, bo nie zawsze jest to lokal w pełni samodzielny, a prawie nigdy nie jest gotowy do sprzedaży w formalnym rozumieniu takiej procedury. Natomiast należności alimentacyjne mają zgodnie z przepisami prawa bezwzględne pierwszeństwo, nawet przed roszczeniami ZUS, czy urzędu skarbowego, więc trzeba je uiścić z kasy miejskiej – pisze w komunikacie Cezary Wiklik.
- Ponadto przymusowy spadkobierca, jakim jest samorząd, musi też regulować bieżące koszty utrzymania majątku pochodzącego ze spadku, to znaczy czynsz, itp. W konsekwencji do wielu taki prezentów od losu trzeba dopłacić niemałe kwoty, ale wszystko to dzieje się zgodnie z przepisami prawa – dodaje rzecznik.