Jak zapowiada Zbigniew Leszek z Izersko–Karkonoskiego Towarzystwa Kolarskiego w Jeleniej Górze, nie odpuści zaniechania prac budowy ścieżki rowerowej na tym odcinku oraz szeregu niedoróbek, jakich – jego zdaniem –dopuścił się wykonawca.
– Największym błędem jest zrobienie metrowego chodnika, gdzie wszystkie przepisy mówią, że bezpieczeństwo pieszym zapewnić może najmniej półtora metra oddzielonej od pasa ruchu skrajni – mówi Jacek Banasiak, prowadzący nieopodal warsztat samochodowy. – To nie do pomyślenia, żeby takie roboty zostały odebrane. Codziennie tą drogą chodzi kilka osób do pracy do sanatorium. Niech ktoś pomyśli o ich bezpieczeństwie – podkreśla.
Zakończony remont przewiduje pojawienie się skrajni, która od strony rowu będzie miała sporą wysokość. Według mieszkańców korzystających z tego odcinka jest to nie do przyjęcia.
Zbigniew Leszek podkreśla konieczność utworzenia ścieżki rowerowej, która umożliwi mieszkańcom i kuracjuszom dojazd do pięknych okolicznych zakątków w gminie Stara Kamienica, Goduszyna, góry Godzisz, czy do Barcinka.
– Strach tu będzie chodzić, nie mówiąc już o jeżdżeniu rowerem – mówi Z. Leszek. – Przecież w momencie, kiedy na tak ruchliwej drodze jadący wąskim chodnikiem rowerzysta straci równowagę, czy będzie chciał ominąć pieszego wpadnie wprost pod koła samochodu. Tędy chodzą ludzie, a jest to przecież ciąg łączący Jelenią Górą z Cieplicami. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było tu ścieżki rowerowej – denerwuje się cyklista.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przecież położenie rur, zasypanie ich i poszerzenie chodnika podzielonego dla rowerzystów i pieszych.
Leszka popiera również inny rowerzysta, który od dłuższego czasu przedziera się rowerem przez wykopaliska.
– Ten remont już tu trwa i trwa, chodzi się fatalnie, a jak zrobią ten metr chodnika, to nie wiem, kto tędy przejedzie – mówi Julian Kurzawa. – Jeżdżę ta droga dość często i tylko patrzę, z której strony mnie auto zahaczy – dodaje.
Mieszkańcy zarzekają się, że nie chcą konfliktów i sporów. Chodzi o to, by remonty, które przeprowadzane są raz na kilkadziesiąt lat były dla mieszkańców funkcjonalne i ułatwiające życie.
– Jeśli wydaje się już pieniądze, to niech to będzie miało jakiś efekt – mówi Tadeusz Dobosz z sąsiedztwa. – Ten remont przypomina wlewanie paliwa do dziurawego zbiornika. My mówimy, że paliwo ucieka, a ktoś nam odpowiada „nie szkodzi”. W podobny sposób wydaje się nasze pieniądze. Rok czasu remontuje się tą drogę i jest to katastrofa. Cztery razy kują w tych samych miejscach – opowiada.
Protest Zbigniewa Leszka i mieszkańców trafił również na biurko zastępcy prezydenta miasta Jerzego Łużniaka.
– Ja się ze Zbigniewem Leszkiem zgadzam – powiedział. – Jeśli są jakieś niezgodne z przepisami prawa prace wykonywane, to należy to zgłosić do prokuratury. Nie wiem jednak, czy takie niezgodności są, bo ten projekt robili projektanci z uprawnieniami. Nie do końca zgodzę się również z tym, że prace wykonywane są tam chaotycznie – dopowiada zastępca szefa miasta.
J. Lużniak podziela jednak zarzut, że tak wykonana droga jest fatalna. – Niestety tak zostało to zaprojektowane, na taki projekt pozyskane zostały środki unijne i teraz musimy to wykonać. Wstrzymać remontu nie możemy, ponieważ musimy rozliczyć się z każdej unijnej złotówki za prace, który zostały ujęte w projekcie.
Mieszkańcy domagają się rozpoczęcia remontu ponownie od wiosny. Na ile ich uwagi dotyczące niedociągnięć w remontach są słuszne, już w najbliższym czasie rozstrzygnie jeleniogórska prokuratura.