Znowu utonął młody człowiek. Tym razem na żwirowni w Bolesławcu - dzikim, niestrzeżonym kąpielisku jakich wiele w całym regionie. Mają tylko jeden plus, że są za darmo. Ale jeden wielki minus, który góruje nad wszystkim plusami - można tam utonąć...
Statystyki są przerażające. W kraju co roku tonie ok. 500 osób. Na razie jest to prawie 300, więc statystycznie utonie w tym sezonie jeszcze ok. 200 osób.
Ludzie zaczynają tonąć w kwietniu, a ostatnie ofiary strażacy lub nurkowie wyciągają z wody jeszcze w październiku. W absolutnej większości (prawie 90 %) do tragedii dochodzi w miejscach niestrzeżonych, na dzikich kąpieliskach (często z zakazem kąpieli).
Najwięcej utonięć jest oczywiście w lipcu i sierpniu, gdzie nie ma dnia, aby ktoś nie utonął.
Ze statystyk za ubiegły roku wynika również, że głównie toną mężczyźni - aż 90 % ofiar, a ponad połowa miała ponad 50 lat. Z kolei wbrew powszechnym opiniom dzieci i młodzież toną najrzadziej, to w sumie kilkanaście przypadków w sezonie.
Najbardziej nagłaśniane są oczywiście akcje ratunkowe w morzu, jednak tam tonie najmniej ludzi. Prym wiodą jeziora i rzeki.