Pożar wybuchł około godziny 6.30. Jako pierwszy na dachu zobaczył go Andrzej Mączyński. To on zaalarmował mieszkańców o pożarze i w ten sposób najprawdopodobniej uratował im życie.
- Czyściłem auto i zauważyłem, że z dachu leci dym. Pobiegłem do budynku i zacząłem budzić mieszkańców na dole i na górze. Szybko wybiegli na zewnątrz. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Po straż pożarną zadzwonili ludzie ze sklepu – relacjonuje A. Mączyński, sąsiad poszkodowanych lokatorów.
W budynku od 1958 roku mieszkał pan Ryszard Bednarczyk z żoną, a następnie z córkami oraz jednym lokatorem. Właściciel domu podejrzewa, że przyczyną pożaru może być nieszczelny przewód kominowy, mimo że wiosną był on czyszczony. Na szczęście budynek był ubezpieczony, a rodzina kilkanaście metrów dalej ma dom, który jest co prawda jeszcze w stanie surowym, ale nadaje się do zamieszkania. Właściciele jeszcze nie oszacowali strat i nie wiedzą, jaka pomoc będzie im potrzebna. Na miejscu był przedstawiciel urzędu gminy Jeżowa Sudeckiego, który oferował pomoc ze strony gminy.
– W momencie przyjazdu na miejsce pierwszych jednostek cały potężny dach o powierzchni około 12 x30 metrów był w płomieniach. Na miejscu było siedem jednostek, ponad 30 strażaków. To jeden z większych pożarów, jaki wydarzył się w ostatnim czasie na naszym terenie – mówi kpt. Andrzej Ciosk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP.
Pomóc w dowiezieniu wody miała cysterna strażacka, jednak przy skrzyżowaniu ulic Grunwaldzka z Jana Pawła II zderzyła się ona z samochodem osobowym. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Strażacy natomiast poradzili sobie z ugaszeniem pożaru bez pomocy cysterny.