Do nieprzyjemnej sytuacji doszło w minioną niedzielę, kiedy jeden z mieszkańców Jeleniej Góry, Piotr Lubecki wraz z bratem weszli do sklepu po materiały budowlane. Wiedząc, że będzie nosił brudne worki, pan Piotr zabrał z samochodu robocze rękawice. Popełnił błąd nie oklejając ich przy wejściu.
– Śpieszyliśmy się, a poza tym po prostu zapomniałem o tym – mówi. – Kiedy stanęliśmy przy kasie kasjerka zapytała o rękawice, które miałem na rękach. Powiedziałem jej, że są to moje prywatne rękawice zabrane z domu. Rozpoczęła się rozmowa, w której usłyszałem, że powinny być one specjalnie oznakowane przez oklejenie. Czytałem już kiedyś o podobnej historii z nożykiem, więc pomyślałem, że to był rzeczywiście mój błąd i zapłacę za te rękawiczki. Poproszono mnie jednak o kod. Wtedy zacząłem tłumaczyć, że nie mogę mieć kodu skoro nie wziąłem tych rękawiczek ze sklepu, ale z domu.
W poszukiwaniu kodu w sklepie wysłano innego pracownika, a do rozmowy włączył się jakieś człowiek, który później okazał się ochroniarzem. Był ubrany w dżinsy i białą koszulę.
– Zaskoczony sytuacją zapytałem o co mu chodzi. Nie wiedziałem nawet kim jest, bo początkowo się nie przedstawił, dlatego wziąłem go za osobę postronną. W odpowiedzi usłyszałem jednak arogancką odpowiedź, że jest kierownikiem ochrony sklepu i żebym nie cwaniakował.
W skardze, którą klient złożył do kierownika Nomi w Jeleniej Górze czytamy, że kiedy ochroniarz został poproszony o wylegitymowanie się, nie chciał okazać swojego identyfikatora. – Wtedy poprosiłem, żeby odszedł – mówi pan Piotr Lubecki. Nie miał ani odpowiedniego stroju, ani legitymacji.
W końcu okazało się, że rękawiczki, które miał klient, były jego własnością, bo sklep nie posiadał ich w swoim asortymencie. Mimo tego ochroniarz w dalszym ciągu prowadził z klientem dyskusję. - Zaczął mi grozić używając słów: „Jak wyjdziemy ze sklepu to ci przypier...” - pisze w skardze pan Piotr.
Zadzwoniłem po policję, ale usłyszałem, że patrol może podjechać dopiero za godzinę. Nie miałem czasu tyle czekać, więc wraz z bratem wyszliśmy ze sklepu. W drodze do samochodu cały czas szedł przy nas ochroniarz, który w dalszym ciągu arogancko ze mną rozmawiał i powiedział, że pilnuje wózka. Czułem się okropnie. Nie chce żadnych odszkodowań od tego sklepu, ani nawet przeprosin. Chciałbym jednak by wobec tego człowieka wyciągnięto konsekwencje, i by taka sytuacja nigdy się więcej nie powtórzyła. By już nikt więcej nie został w taki sposób w tym sklepie potraktowany – mówi rozżalony klient.
Ani kierownik sklepu Nomi w Jeleniej Górze, ani szef bezpieczeństwa Nomi w Polsce nie dają jednak wiary w wersję przebiegu zdarzenia opisaną przez klienta. Obaj twierdzą, że wyjaśnienie i opis zdarzenia podany przez ochroniarza znacznie różni się od wersji klienta. Kierownik sklepu , Piotr Płaskoń przyznał, że to nie pierwsza skarga na ów ochroniarza. Zapewnia jednak, że jest to dobry pracownik, a skargi wynikają z faktu, że jest to „aktywny ochroniarz”, który podczas swojej służby potrafi „ustawić chamskich klientów do pionu”.
Ten człowiek nie robi nic złego, a ludziom czasami wydaje się, że mogą wszystko powiedzieć innym i zachowywać się jak chcę – mówi. To jest bardzo dobry pracownik, który nigdy nie używał takiego słownictwa. Ochroniarz został przez tego człowieka wyzwany od małych móżdżków i buraków oraz biedaków. Myślę, że każdemu puściłyby nerwy.
Dyrektor ds. bezpieczeństwa Nomi w Polsce, Tomasz Witosławski mówi natomiast , że koordynuje działanie firm ochroniarskich pracujących w Nomi w całej Polsce i Jelenia Góra jest wyjątkowym miastem. - Tylko w Jeleniej Górze wpływa tyle skarg – mówi. Ludzie są tu nastawieni typowo roszczeniowo. Nie rozumieją pracy ochroniarzy, i nie chcą jej zrozumieć. Każda interwencja, czy reakcja kończy się tu skargą.
Podkreśla jednak, że zasady dobrego wychowania i obowiązek okazania numeru identyfikacyjnego ma każdy z ochroniarzy.
– Wyjaśnimy tą sprawę i postaramy się by podobne sytuacje nie miały tutaj miejsca – mówi. – Jest nam bardzo przykro, że tak się to ostatnio skończyło. Od 1 lipca wprowadziliśmy nowe standardy obsługi klienta, które dotyczą też ochrony. Postaramy się tak szkolić i uczulać ochroniarzy, by rozmowa i interwencja przebiegała inaczej niż dotychczas i by klienci nie czuli się reakcją ochroniarzy dotknięci. W stosunku do tego pana natomiast wyjaśnimy sprawę i odpiszemy mu na pismo.