JELENIA GÓRA: Szpital czy umieralnia? Przez brak tomografu
Aktualizacja: 8:24
Autor: Agrafka
Wszystko wydarzyło się kilka tygodni temu w Lwówku Śląskim.
– Mój tato został przyjęty do szpitala we Lwówku Śląskim na oddział wewnętrzny ok. godz.18.15 z rozpoznaniem udaru mózgu. Niestety w tym szpitalu nie dysponują tomografem. Zapytałam kiedy tatę przewiozą na badanie tomografem, gdyż przy udarze mózgu jest przecież ono niezbędne. Pani doktor, która przyjęła tatę na oddział, powiedziała, że to nie takie proste, aby zamówić karetkę i przewieźć go do innego szpitala. Nie potrafiła powiedzieć, kiedy będzie takie badanie wykonane – napisała do nas mieszkanka Lwówka Śląskiego zastrzegając dane do naszej wiadomości.
– Tato był przytomny, chociaż miał już sparaliżowaną lewą stronę, ponieważ był to już jego drugi udar. Poprzedni niedokrwienny był w listopadzie ubiegłego roku. Pani doktor stwierdziła, że jeśli tato jest przytomny to pewnie przejdzie go równie lekko. Około godz. 19.30 mój tato zaczął wymiotować, a nikogo z personelu nie było. Ja jako córka, wraz z mamą podtrzymywałyśmy tatę, aby się nie zakrztusił, pielęgniarka przyszła i powiedziała, że to dobrze, że organizm się oczyszcza i będzie mu lżej, potem tato już zaczął majaczyć.
– Myślałyśmy, że żartuje, a to jego stan się pogarszał, o czym dowiedziałyśmy się dopiero później, zasięgnąwszy porady lekarza z innego szpitala. Ok. godz.21.00 pożegnałyśmy się z tatą i pojechaliśmy do domu. O 9.00 rano byłyśmy sprawdzić co u taty. Okazało się, że nie było go na oddziale wewnętrznym. Pierwsza nasza myśl, że zabrali go na tomografię, ale zapytaliśmy o tatę lekarza dyżurującego, który nam powiedział, że tata leży na OIOM-ie. Byłyśmy w szoku. Tatę przyjęto na OIOM o godz. 00.15. Tomografia była wykonana w szpitalu w Bolesławcu ok. godz. 22.30, gdzie jego stan już mocno się pogorszył i było za późno na operację – napisała do nas mieszkanka Lwówka Śląskiego – dodaje Czytelniczka.
- Kiedy poszłam do lekarki na oddział wewnętrzny z pytaniem, dlaczego taty nie wysłała od razu na tomografię stwierdziła, że nie było potrzeby i ona jest lekarzem i wiedziała co robi. Powiedziała też, że tata nie jest już jej pacjentem oddziału wewnętrznego, wypchnęła mnie za próg i trzasnęła przede mną drzwiami. Poczułam się tam, jak śmieć – konkluduje mieszkanka Lwówka.
Na OIOM-ie ojciec naszej czytelniczki leżał nieprzytomny 13 dni i zmarł mając zaledwie 57 lat.
– Chcę opisać tę historię, bo z tego co się dowiadywałam w tym szpitalu tak się po prostu pacjentami zajmują. Czy mój ojciec musiał umrzeć? Gdyby trafił do innego szpitala prawdopodobnie jeszcze byłby tu z nami. Boję się znowu sytuacji, że ktoś z moich bliskich może tam trafić, dlatego nie chcę podawać swoich danych i nazwiska lekarki. Jednak teraz już wiem dlaczego szpital we Lwówku Śląskim nazywany jest „umieralnią” – czytamy w e-mailu od Czytelniczki.
Dyrekcja Szpitala Powiatowego we Lwówku Śląskim informuje:
– Nie posiadamy w naszym szpitalu tomografu podobnie jak np. szpital Lubań czy Złotoryja. To lekarz decyduje o tym, w zależności od stanu klinicznego pacjenta, czy powinien on mieć wykonywane badania obrazowe. W sytuacji tego wymagającej kieruje wówczas na badanie TK do placówki posiadającej ww. aparaturę. Dysponujemy karetką transportową w określonej porze dnia. O rodzaju transportu, jaki jest potrzebny do przewozu na badania również decyduje lekarz, zależy to wszystko od stanu klinicznego pacjenta. Transport z lekarzem zlecany jest zespołom wyjazdowym Pogotowia Ratunkowego, ale o sposobie przewozu i czasie również decyduje lekarz badający chorego – poinformował Marek Kaźmierczyk, zastępca dyrektora do spraw medycznych Szpitala Powiatowego we Lwówku Śląskim.