Za pośrednictwem profilu Facebookowego otrzymaliśmy wiadomość od naszego Czytelnika pana Mariusza z opisem sytuacji do jakiej miało dojść w Wojewódzkim Centrum Szpitalnym Kotliny Jeleniogórskiej.
Kilka dni temu byłem z żoną w szpitalu na wizycie kontrolnej - 39 tydz. ciąży. Chodziło o KTG. Lekarz oczywiście nieobecny, zaś położna - bardzo niemiła osoba - kazała mi wyjść i zostawić żonę samą. Odmówiłem tłumacząc, że mam prawo być przy badaniu, żeby wiedzieć co się dzieje z moją żoną oraz nienarodzonym dzieckiem, po drugie żona prosiła żebym ja wspierał, a po trzecie - żona jest z zagranicy i nie tylko fakt dyskomfortu, ale również blokady komunikacyjnej nakazywał obecność. Mimo wszystko zostałem wyproszony. Sprawa trafiła do dyrekcji, gdzie pracownik biura interweniował przyznając mi rację. Pod koniec badania pojawił się lekarz, a próba wyjaśnienia sytuacji spotkała się z następującymi zwrotami że strony lekarza : "Ch*j mnie obchodzi co wy sobie chcecie, jak się nie podoba to płacić prywatnie! Jestem tutaj jedynym lekarzem, nie ma chętnym do pracy i mnie nie wy*je*ią! Proszę opuścić gabinet i mnie nie wk*rwiać!" Efektem czego było wielkie zdenerwowanie mojej żony i poród jeszcze tego samego dnia (4 dni przed terminem) - na szczęście bez komplikacji dziecko urodziło się zdrowe. Pytanie - gdzie etyka lekarska i jak długo tacy ludzie zostaną bezkarni?
Jak mówi pełnomocnik dyrektora ds. realizacji praw pacjenta Dorota Patyńska, do dyrekcji nie wpłynęła oficjalna skarga dotycząca tej sytuacji. Dlatego trudno jej się odnieść do uwag naszego Czytelnika.