Pisze o tym czwartkowa Polska Gazeta Wrocławska. Do nietypowego zdarzenia doszło podczas jednego z kursów, kiedy pewien mężczyzna zamówił taksówkę do Karpacza, tam pokłócił się ze swoją partnerką. Zdenerwowana kobieta, kiedy towarzysz jej życia wrócił do pojazdu, nie pozwoliła mu odjechać rzucając się na maskę.
Nie pomagały ani prośby, ani groźby. Kobieta nie chciała zejść z pojazdu. Wtedy taksówkarz wolniutko ruszył z nietypową pasażerką na masce. Przejechał z nią około 100 metrów. Wtedy desperatka zeszła.
Później złożyła doniesienie do prokuratury, że jej życie zostało narażone na szwank. Sprawa trafiła do sądu, który wobec taksówkarza – cieszącego się dobrą opinią przyzwoitego człowieka – nie był pobłażliwy. Dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata: oto wyrok, jaki zapadł wskutek opisanego zdarzenia. Sąd uznał, że kobieta była w poważnym niebezpieczeństwie, bo mogła zsunąć się z maski taksówki i wpaść pod inne auto.
Taksówkarz będzie się odwoływał. Jeśli nie wskóra uniewinnienia, może mieć kłopot z pozostaniem w zawodzie. Od taksówkarzy wymaga się bowiem cyklicznego okazywania świadectwa o niekaralności.
Kulisami całego zajścia były sprawy finansowe. Para pokłóciła się o pieniądze. Kobieta była przekonana, że jej partner zabrał sporą sumkę i dlatego w tak desperacki sposób chciała uniemożliwić mu odjazd. Potem okazało się, że pieniędzy nikt nie ruszył: były ukryte w woreczku, w zamrażarce.