„Rozmowy przy wycinaniu lasu” Stanisława Tyma, dramatopisarza i satyryka, u progu kariery związanego z STS-em; reżysera, scenarzysty, aktora teatralnego oraz filmowego odtwórcę ról głównych m.in. w „Rejsie” Marka Piwowarskiego czy „Misiu” Stanisława Barei, miały swoją premierę w 1975 r. Po kilkunastu latach Tym po raz kolejny sięgnął do tekstu poprzedzonego szczególną dedykacją: „Wszystkim karpiom w Polsce poświęcam”, co zaowocowało filmem o takim samym tytule co sztuka, w którym mistrzowsko zagrali Janusz Gajos, Jan Kobuszewski, Jerzy Turek, Bogusław Sochnacki, Tomasz Sapryk, Dorota Nowakowska, Władysław Kowalski i inni. Tym razem, sztukę przeniesiono na deski sceniczne Teatru im. Norwida, na których... też wypadła nieźle.
Akcja spektaklu wyreżyserowanego przez Tomasza Mana nie jest skomplikowana. Tak samo, jak to było w przypadku poprzednich adaptacji czy inscenizacji dzieła Tyma, pozostaje wierna pierwotnym założeniom. Ot, rzecz dzieje się pośród drwali wiodących sielski żywot na leśnej polanie, na której rozmawiają o rybach, słuchają o tym, co przynajmniej dwukrotnie w każdej z wymienionych książek przeczytał jeden z nich – Bimber, i każdego dnia cierpliwie czekają na przyjazd Siekierowego, który rozda im narzędzia pracy, aby po zakończonej dniówce znów je zabrać. Domorosły filozof Macuga, lizus Zyzol, naiwny Dunlop i wspomniany już Bimber lubią swojego Siekierowego, który „ładnie opowiada bajki”. Oczywiście „nie ładniej niż pan Gajowy co go można słuchać na okrągło”.
Tak więc kilku drwali wiodących sielskie życie okraszone równie sielską pracą na polanie, nad którą czuwają Siekierowy i Gajowy. I naganiają swoich ludzi do pracy, choćby dla „pucu”. Oto co na pierwszy rzut oka czeka nas oglądających spektakl Tyma w reżyserii Tomasza Mana. Na pozór, albowiem w rzeczywistości sztuka ta zarówno oddaje kwintesencję czasów, w których pierwotnie powstała, jak i czasów obecnych. Jest doskonałym przykładem teatralnej celności w ocenie i teatralnego uniwersalizmu.
Kluczowym momentem spektaklu jest przyjazd Siekierowego ze sprzętem i tajną informacją, mianowicie – należy wyciąć las w celu posadzenia na jego terenie kapusty, która przyciągnie zające. Po co? Aby przywiązały się do okolicy i, gdy kapusta się skończy, przyszły do sadów by z głodu obgryzać korę z drzew i – w konsekwencji – doprowadzić sady do upadku. Dlaczego? Albowiem drzewa owocowe przynoszą gminie same straty: przepisy nakazują tępić szkodniki, a trucizna jest droga; jesienią trzeba zbierać owoce i dystrybuować, a to też kosztuje. Innymi słowy, trzeba zrobić tak, „by natura sama wykończyła szkodniki”, tłumaczy Siekierowy, „i o to głównie chodzi”, dodaje.
Czy kontekst do sytuacji, a także słów wypowiadanych przez Siekierowego nie nasuwa się sam? Zresztą, podpartych stwierdzeniem Zyzola: „Ten świat, cholera” i konkluzją Macugi: „Pomniki w kapuście... a ty zostaniesz głównym Kapuścianym!”. Czyż nie da się tutaj dostrzec wyraźnej aluzji do absurdów cechujących przedstawicieli władzy w okresie Polski Ludowej, bynajmniej nieobcych także przedstawicielom władzy dzisiejszej? Rzecz jasna – da się. Jak często mamy dziś do czynienia z realizacją projektów, które już z gruntu wydają się śmieszne? Jak często usuwa lub likwiduje się coś kosztem czegoś, nie starając się nawet poszukiwać innych i mniej zawiłych rozwiązań? Bardzo często. Co gorsze, dziś też często czeka się na to, by natura „sama wykończyła szkodniki”. I o tym – w sposób niepozbawiony humoru, jakże charakterystyczny w twórczości Tyma, sztuka mówi. Z didaskaliami w wykonaniu chóru włącznie.
W rolach głównych występują: Macuga – Jacek Grondowy, Zyzol – Piotr Konieczyński, Dunlop – Igor Kowalik, Bimber – Kazimierz Krzaczkowski, Siekierowy – Bogusław Siwko, Gajowy – Robert Dudzik.