Adrian L., mieszkaniec Kamiennej Góry i wychowanek jeleniogórskiego Pogotowia Opiekuńczego, wpadł pod pociąg między ulicami ks. Kubsza i Drzymały. Najpewniej spieszył się i nie zauważył sunącego składu. Maszynista, choć jechał wolno, nie zdążył zahamować. Tragedia.
Kilka lat temu w ten sam sposób życie stracił inny jeleniogórzanin.
Ale te przykłady nie działają na wyobraźnię wielu jeleniogórzan, którzy chcą oszczędzić pięć minut i – zamiast przejść bezpiecznie pod wiaduktem – pędzą na oślep przez tory.
Podobnie jest pod estakadą obwodnicy na Zabobrzu. Tam tłumy mieszkańców największego osiedla w mieście skracają sobie drogę przechodząc przez torowisko.
– Pociągi jeżdżą tu rzadko, a przecież nie będę się wspinać na wiadukt – mówi nam jedna z kobiet, która codziennie chodzi na zakupy do hipermarketu Tesco.
Przez tory przechodzą także uczniowie Gimnazjum nr 3 oraz działkowicze, którzy właśnie zaczynają wiosenne prace na ogródkach.
– Powinni wybudować kładkę dla pieszych. Przejście estakadą jest naprawdę bardzo niewygodne – twierdzi pan Wiesław, jeden z okolicznych działkowców.
– Przechodzenie przez tory to nie tylko wykroczenie, ale ryzykowanie życiem! – przestrzega tymczasem Roman Najwer ze Służby Ochrony Kolei.
Fakt. Od soboty na tym torowisku jeździ mniej pociągów. Ubyło połączeń do Szklarskiej Poręby i Węglińca. – Ale wciąż są przejazdy manewrowe lokomotyw i jeżdżą pociągi towarowe – mówią kolejarze.
Jednak ludzie nie zamierzają zmienić przyzwyczajeń, choć na torowiskach dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków.