Dzieło Milińskiego przyszedł podziwiać tłumek zainteresowanych. Nie zabrakło radnych, dyrektorów i naczelników, ale też nie zawiedli zwykli miłośnicy malarstwa i osobowości twórcy.
Ten nie przebierając w słowach w charakterystycznym tylko dla niego stylu opowiedział o swoich inspiracjach i etapach powstawania dzieł. – Dwa lata temu tak sobie chlapnąłem, że namaluję te obrazy. Czas szybko leci, a ja – ani się nie obejrzałem – a już termin był tuż. Ale lubię takie wyzwania, bo lubię pracować – powiedział Miliński, który sypał żartami jak z rękawa wzbudzając wśród zgromadzonych szczery śmiech.
- Nawet garnitur założyłem, choć jestem robotnikiem i lepiej czuje się w kitlu – dodał artysta podkreślając, że jest lepszym gadułą niż malarzem. O wykreowanym przez siebie Duchu Gór powiedział, że czuje jego „działanie” od dziecka, kiedy jeszcze jako mieszkaniec Sobieszowa sypiał pod gołym niebem i przywykł do otaczających go odgłosów.
Ale bezpośrednią inspiracją dla Milińskiego były legendy przekazane przez niemieckiego pisarza Johannesa Praetoriusa: „Znane i nieznane historie o awanturniczym i sławnym na całym świecie Rzepiórze”. W literackim kształcie – nadanym przez Magdalenę Walków - i opatrzone dziełami Milińskiego zostały wydane w formie książki, katalogu do wystawy przez Książnicę Karkonoską.
Jak podkreślił Marcin Zawiła, dyrektor Książnicy Karkonoskiej, nie jest prawdą powszechne stwierdzenie, że Duch Gór się znudził i opatrzył. Otacza nas zewsząd. Napisano o nim książki, wyprodukowano jego rzeźby i namalowano też wiele obrazów. Ale te, które wyszły spod pędzla Milińskiego są – podobnie jak osobowość autora – niepowtarzalne. Wizyta na trzecim piętrze Książnicy Karkonoskiej obowiązkowa!