Podpalone kontakty, zniszczone ściany i codzienny strach przed podłożeniem ognia przez sąsiada małolata: tak wyglądało przez kilka miesięcy życie mieszkańców części Szklarskiej Poręby w rejonie ulicy Franciszkańskiej. Wszystko za sprawą diabła w ludzkiej skórze – jak mówią sąsiedzi o Karolu M. Chłopaku, który zastraszył i wciąż zastrasza ludzi.
Karol mieszkał razem z mamą w budynku socjalnym przy ulicy Franciszkańskiej w Szklarskiej Porębie. Do 12.roku życia nie sprawiał większych kłopotów wychowawczych, ale w pewnym momencie stwierdził, że nie będzie chodził do szkoły i zacznie nowe życie. Wtedy właśnie z ułożonego, pracowitego chłopaka przeistoczył się w młodocianego przestępcę. Nie drobnego złodziejaszka, ale wandala, który uprzykrza jak może życie ludzi w swoim otoczeniu.
Jego sąsiedzi początkowo przymykali oczy i nie informowali policji o wszystkich podpaleniach kontaktów w budynku, malowaniu ścian i ogólnych zniszczeniach obiektu, jakich dokonał nastolatek. Z jednej strony nie wiedzieli, co się z chłopakiem dzieje i próbowali być wyrozumiali, z drugiej – bali się jego zemsty. Miarka się jednak przebrała, gdy próbował ukraść radio z samochodu ojca jednego z sąsiadów.
– Karol kolegował się z moją córką. Był spokojnym i ułożonym chłopcem. Marzył nawet, że gdy dorośnie, podobnie jak ja, będzie remontował mieszkania. Niestety z nieznanych mi przyczyn stał się lokalnym postrachem, który zagraża bezpieczeństwu mieszkających obok niego ludzi. Kiedyś nawet przyłapałem go z zapaloną zapalniczką w ręku. Chciał podpalić pajęczyny... Wiadomo, czym by się to mogło skończyć – mówi Robert Urbaniak, sąsiad Karola.
Na założenie sprawy w sądzie pan Robert zdecydował się dopiero wówczas, gdy nastolatek próbował ukraść radio z samochodu ojca. Na szczęście udało mu się wyciągnąć tylko panel.
Nastolatek do niedawna przebywał w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Bełchatowie. Regularnie z niego uciekał i co dwa dni przyjeżdżał do domu. Nawet nie zatrzymywał się w nim, tylko mieszkał w skleconym naprędce szałasie. Każda jego wizyta skutkowała demolką otoczenia i sąsiedzką frustracją. Zdecydowano, że Karol trafi do zamkniętego poprawczaka. Tam jego osobowość mają zbadać psycholodzy.
Karol M. to przykład dziecka, którego rodzice okazali się bezradni w opiece i wychowaniu. Jego matka co prawda nie nadużywa alkoholu, jak wiele kobiet w rodzinach patologicznych, ale nie jest zaradna życiowo. Dlatego też chłopak szybko trafił pod opiekę kuratora z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Niestety pracownikowi socjalnemu nie udało się wiele zdziałać, bo chłopak nie zamierzał zejść z przestępczej drogi. Nie bał się spraw sądowych ani pobytu w poprawczaku. Nie robiła na nim najmniejszego wrażenia policja.
– Póki go tu nie ma, wszyscy Boga chwalą – mówi nam jedna z sąsiadek. O Karolu rozmawiają raczej niechętnie. A jeśli już, nie zgadzają się na podanie danych. – On jest zdolny do wszystkiego, a ma dopiero 15 lat! Co będzie, jak skończy osiemnastkę? Wypuszczą go z poprawczaka, przyjedzie i nas tu wszystkich z dymem puści. Zrobi to bez zmrużenia oka – słyszymy od kobiety.
Sąsiedzi Karola boją się, że chłopak znowu ucieknie z ośrodka, w którym obecnie przebywa i jak to zwykle bywa zacznie niszczyć i podpalać otaczające go rzeczy. Zaniepokojeni, że tak się może stać sąsiedzi wysłali do sądu pismo z apelem, aby młodego przestępcę objąć szczególnym nadzorem w celu uniemożliwienia mu ucieczki. Pod petycją podpisało się wiele osób. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nie są stronami w sprawie, najprawdopodobniej nie dostaną na nie odpowiedzi i apel pozostanie bez echa.
Szkody osób poszkodowanych przez Karola M. oszacowano na wartość poniżej 250 złotych każda. Przestępstwa popełniane przez ludzi młodych, choć gatunkowo nie są ciężkie, mają bardzo dużą szkodliwość społeczną: choć ogólnie przestępczość maleje – ta dotycząca osób poniżej 18. roku życia wykazuje tendencje wzrostowe.
Nastolatek przebywa obecnie w zakładzie zamkniętym. Dlatego też w chwili obecnej przewieziono większość jego akt. W takiej sytuacji należy jednak zrozumieć, że procedury związane z nieletnimi są bardzo skomplikowane i wymagają wielu ustaleń. Dlatego tez przed ostatecznym rozstrzygnięciem dotyczącym losów Karola M. nie należy wyciągać pochopnych wniosków, aby w ten sposób mu nie zaszkodzić. Być może w taki burzliwy sposób przechodzi trudny etap dojrzewania – mówi sędzia Andrzej Wieja, rzecznik prasowy sądu w Jeleniej Górze.