Mianowicie...
Pewnego zimowego dnia grupa turystów postanowiła wspiąć się na jedną z wyższych partii Karkonoszy. Byli to młodzi ludzie, pełni energii i ciekawości świata. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że ich śmiechy i lekceważenie legend o Liczyrzepie mogą przyciągnąć jego uwagę.
Podczas wspinaczki zaczęli żartować na temat "liczenia rzep" i wyśmiewać stare opowieści o duchu gór. Jeden z nich, wskazując na niebo, powiedział: „Może zaraz pojawi się ten cały Liczyrzepa i zacznie liczyć śnieżynki!”.
W tym momencie niebo zaczęło się zmieniać – spokojna pogoda ustąpiła miejsca gwałtownemu wiatrowi i śnieżycy.
Z mgły wyłoniła się ogromna postać – starzec z długą białą brodą, przypominający samego ducha gór. Jego spojrzenie było surowe, a głos grzmiał jak burza: „Kto śmie drwić z pana tych gór?!” Turyści zamarli ze strachu. Jeden z nich próbował przeprosić, ale Liczyrzepa tylko machnął ręką, a ziemia pod ich stopami zaczęła się osuwać.
Opis Liczyrzepy z najnowszej książki "Schronisko, które spowijał mrok" czyta Sławomir Gortych:
Przerażeni młodzi ludzie próbowali uciekać, ale śnieg i lód uniemożliwiały im ruch. Jeden z nich upadł i spojrzał w górę – zobaczył twarz ducha gór wśród chmur. Wtedy przypomniał sobie starą radę: należy okazać szacunek i pokorę. Drżącym głosem poprosił: „Panie Gór, prosimy o wybaczenie! Nie chcieliśmy Cię obrazić.”
Liczyrzepa spojrzał na nich jeszcze raz, po czym śnieżyca nagle ustała. Duch zniknął tak szybko, jak się pojawił. Turyści zrozumieli swoją lekcję – nigdy więcej nie lekceważyli potęgi natury ani legend o Duchu Gór.
Od tamtej pory opowiadali tę historię każdemu, kto wybierał się w góry, ostrzegając przed żartami na temat Liczyrzepy. Duch Gór był nie tylko strażnikiem przyrody, ale także nauczycielem pokory dla tych, którzy zapominali o szacunku wobec sił natury...