- Według moich obliczeń mógł pokonać nawet ponad 200 000 km czyli okrążyć Ziemię aż pięciokrotnie. Wielokrotnie wędrowałem po Karkonoszach z 20-kilogramowym plecakiem i trudno jest mi sobie wyobrazić dodatkowe 30 kg - mówi autor tekstu i turysta Jarosław Czarkowski.
Robert Fleiss (1847–1937) był pierwszym listonoszem w całej historii Karkonoszy, który codziennie pieszo pokonywał drogę o długości 17 km i różnicy wysokości 1100 m.
Każdego dnia, latem i zimą, bez względu na panujące warunki pogodowe, dostarczał listy i inne przesyłki do schronisk położonych wysoko w górach, w tym również i na Śnieżkę.
W roku 1873 zatrudniono go jako listonosza w urzędzie pocztowym w Miłkowie. Przez jeden rok nosił on przesyłki pocztowe na Śnieżkę i z powrotem, jednak zupełnie inną drogą niźli teraz turyści wchodzą na ten szczyt.
Diabelsko trudne podejście
Za jego czasów było to „diabelsko trudne podejście“, albowiem nie było jeszcze uporządkowanych ścieżek i dróg, którymi szło się z Karpacza Górnego przez okolice dzisiejszej Polany w stronę schroniska księcia Henryka nad Wielkim Stawem i dalej przez Równię pod Śnieżką na sam najwyższy szczyt tych gór.
Po roku tej niezmiernie trudnej i zapewne wyczerpującej pracy zmienił on swoje zajęcie. Przez kolejnych pięć lat zajmował się przewodnictwem górskim, jak i zwożeniem w zimie turystów na saniach rogatych ze schronisk karkonoskich.
A poza tą pracą trudnił się też wyrębem lodu z Wielkiego Stawu w Karkonoszach, który dostarczany był do ówczesnych lodowni w Berlinie, a nawet i do dalekiej Szwecji.
Zdradliwa mgła
W roku 1889 Robert Fleiss znowu założył mundur listonosza, by teraz go nosić nieprzerwanie przez 37 długich lat, aż do 1925 roku. Jego praca polegała na noszeniu listów i innych przesyłek pocztowych, których ciężar wynosił jednorazowo do jednego cetnara (50 kg!).
Praca wymagała bardzo dużego wysiłku fizycznego, do którego był on jednak przyzwyczajony.
Codzienna trasa była też i niebezpieczna.
Wiodła przez wypłukane drogi pokryte kamieniami i innymi przeszkodami terenowymi. A do tego dochodziła jeszcze zdradliwa mgła, burze, śnieg, lód i bardzo kapryśna pogoda panująca w królestwie Ducha Gór. Sam musiał każdego dnia pokonywać te przeszkody, odbywając tę długą wędrówkę.
Jego bardzo charakterystyczna postać z palącą się fajką w ustach znana była w całych Karkonoszach. Jak wyliczyli jego przyjaciele, ilość i waga przesyłek pocztowych, jakie przeniósł on w czasie swojej długiej służby pocztowej, pozwoliłaby zapełnić 300 wagonów towarowych!
Po trzydziestu siedmiu latach pracy w 1925 roku Robert Fleiss został zwolniony z pracy, jak to określono, ze względu na redukcję etatów (skąd my to znamy?). Dla niego samego był to bardzo ciężki cios.
Jednakże jego koledzy z pracy i z gór urządzili mu z tej okazji wielką uroczystość w jednym z pensjonatów w Karpaczu Górnym. Jak to później opowiadano, zjedzono wtedy dużo dobrych potraw i wypito wiele dobrego wina, wspominając dawne czasy. Dożywając sędziwego wieku 90 lat.
Więcej o historii karkonoskiego listonosza oraz funkcjonującej na Śnieżce czeskiej poczcie pisaliśmy TUTAJ.