Cztery mikrofony, przecięta na dwie części wanna i Tadeusz Rybicki w roli głównej i jedynej. Do tego podróż muzyczna i dwujęzyczna poprzez polską i rosyjską piosenkę poetycką, cytaty z utworów popularnych, wierszy oraz mini opowiadania zaprezentowane przez artystę za pomocą skromnych, ale bardzo przekonujących środków aktorskich.
Rybicki opowiada o życiu, ale nie w sposób patetyczny. Bez manieryzmu i poetyckiego pustosłowia. Dobór tekstów pozwala mu spojrzeć na egzystencję z olbrzymiego dystansu do samego siebie, obyczajowości, kultury, historii.
– Nadanie życiu sensu może prowadzić do szaleństwa, ale życie bez celu nie pozwala pozbyć się niepokoju – to jedna ze skrótowych myśli, które padają z ust Tadeusza Rybickiego. Cała sztuka zestawiona jest z tego rodzaju maksym, zabawnych i frywolnych scenek i obrazowych narracji.
Artysta opowiada, na przykład, o miłości mówiąc o roju muszek, który w godowym tańcu sparaliżował drogi w USA, bo kierowcy zabili chmary owadów, które oblepiły szyby pojazdów. Obala standardy i landszafty współczesności. Wyśmiewa banał i kicz, jednocześnie sam pozostając na jego granicy, dając dowód, że pewnych codziennych sytuacji trudno uniknąć, a z wieloma trzeba się po prostu pogodzić.
Rybicki, aktor związany z Teatrem Cinema, udowadnia także, jak istotny bywa w życiu teatr, którego sami jesteśmy aktorami, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
Pozostaje mieć nadzieję, że artysta pokaże jeszcze raz swoje dzieło tym, którzy nie mieli okazji go zobaczyć i wysłuchać w piątek w Galerii BWA.