– Gościli w tej świątyni cesarze, królowie, ministrowie i prezydenci, ale radość nasza jest ogromna, kiedy jej progi przekraczają ludzie, których twórczość jest odzwierciedleniem wielkości dzieła Stworzenia – artyści – powiedział witając Wojciecha Kilara ks. płk prałat Andrzej Bokiej, proboszcz Kościoła Łaski pod Krzyżem Chrystusa. Jego wnętrze, a zwłaszcza ołtarz główny i prospekt organowy, lśniły dziś blaskiem nowej, ledowej i zmieniającej barwy iluminacji.
Hubert Papaj, przewodniczący rady miejskiej, oznajmił zebranym na finałowym koncercie „Silesii Sonans”, że mieszkańcy – za pośrednictwem swoich wybrańców – nadali Mistrzowi tytuł Honorowego Obywatela Jeleniej Góry. – Witamy naszego najmłodszego jeleniogórzanina! – powiedział po odczytaniu przez ks. Bokieja laudacji, w której wypunktowano najważniejsze zasługi i dorobek kompozytora. Honorowe obywatelstwo dostał, między innymi, za wzorową postawę moralną i wszelkie cnoty, których Wojciech Kilar jest uosobieniem.
– Serdeczne Bóg Wam zapłać – dziękował cichutko wzruszony kompozytor, człowiek niezwykłej skromności. – Wiem, że nie zasłużyłem na ten tytuł, ale postaram się przez te dni, które jeszcze mi zostały, udowodnić, że jestem jego godny – podkreślił Wojciech Kilar. – Ten zaszczyt nie jest tylko dla mnie. Dedykuję go wszystkim moim rodakom, którzy opuścili Kresy Wschodnie, aby tu rozpocząć nowe życie – dodał przy akompaniamencie braw publiczności.
Wojciech Kilar, siedząc w fotelu przy Zuzannie Dziedzic i Hubercie Papaju, wysłuchał finałowego koncertu Silesii Sonans. Złożyło się nań prawykonanie „Hymnu paschalnego”, niezwykle subtelnego utworu autorstwa Gościa. Maestro właśnie w Jeleniej Górze usłyszał do dzieło po raz pierwszy w wykonaniu Chóru Filharmonii Śląskiej z Katowic (gdzie osiadł i działa Wojciech Kilar). Później zagrali także filharmonicy dolnośląscy pod dyrekcją Mirosława Błaszczyka. Solistą był tenor Adam Sobierajski a partię organów wykonała Jadwiga Śmieszchalska-Delepaut. Zabrzmiały, między innymi, dzieła Maestro „Victoria”, „Exodus” oraz „Te Deum” Berlioza.
Przed koncertem w Jeleniogórskim Centrum Kultury Wojciech Kilar spotkał się z miłośnikami muzyki. Wypytywany przez Waldemara Wilka, filmoznawcy z JCK, Maestro odpowiadał o swojej twórczości, fascynacji filmem i o kondycji muzyki w czasach współczesnych. Do dyskusji włączali się także obecni jeleniogórzanie, między innymi, Sławomir Kupczak, kompozytor i pedagog muzyczny.
Maestro powiedział, że pierwszym filmem, jaki obejrzał, była „Królewna Śnieżka” Disneya. Przyznał, że jego fascynacja kinem była tak ogromna, że – choć to nie wypadało – w czasie okupacji często siadywał na widowni. Podkreślił, że muzyka filmowa jest jego „kochanką”, a pozostaje wierny tworzeniu tak zwanej muzyki poważnej z wieloma odniesieniami religijnymi.
Opowiedział też zebranym, że rzadko kiedy pisze muzykę przed nakręceniem filmu, choć są wyjątki. – Poloneza do „Pana Tadeusza” napisałem wcześniej, żeby mieli do czego tańczyć – mówił W. Kilar. Zaznaczył także, że muzyka filmowa jest jedynie częścią składową większego dzieła, a on – jako twórca – bywa w filmie nawet trzeciorzędny. – Kiedy piszę muzykę poważną, wiem, że jestem odpowiedzialny za całość dzieła – stwierdził.
Wspomniał też o epizodzie w USA, kiedy F. F. Coppola zaprosił go do napisania muzyki do głośnego horroru „Dracula”. – Dziwiłem się, że wziął starzejącego się kompozytora, który na dodatek dzień po pierwszej rozmowie z Stanach dostał zawału serca – podkreślił. Maestro był jednak pod wrażeniem uczciwości wielkiego reżysera, który – mimo choroby artysty i wielu innych propozycji – nie przyjął nikogo innego tylko do końca trwał w powierzeniu kompozytorowi ścieżki muzycznej do filmu.
Zdaniem Mistrza muzyka nigdy nie osiągnie tej doskonałości, którą nadali jej wielcy kompozytorzy epok minionych. Jednak nie oznacza to zastoju w rozwoju tej dziedziny sztuki. – Po prostu uzupełniamy ją o współczesne treści – mówił. Wyznał przy tym, że bardzo rzadko słucha muzyki, jeśli już to klasyczną. – Współczesnej nie słucham, żeby się czasem nie zasugerować i podświadomie nie wykorzystać gdzieś jakiegoś fragmentu – usłyszeliśmy. – Słucham za to często słowa, poezji. Uważam zresztą, że sztuka słowa jest wyższa niż muzyka –
skonkludował Wojciech Kilar.
Po spotkaniu, na którym – jak na miasto o prężnie działającej szkole muzycznej było bardzo mało jej uczniów – chętni obejrzeli film Zanussiego „Iluminacje” z muzyką pióra bohatera tego piątkowego, niezapomnianego wieczoru.