Koniec z plagą gołębi na największym osiedlu w mieście? Wojnę ptakom postanowili wypowiedzieć administratorzy bloków z Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Orężem są tak zwane „antyptaki” – kolce montowane na szczytach budynków. W założeniu mają ptaki odstraszać i zmuszać do przenoszenia się w inne miejsce.
Gołębie, a raczej ich odchody, niszczą parapety lokatorów, rynny oraz elewacje budynków na osiedlu. – Nie mogę sobie poradzić ze skorupą z ptasich g… – dosadnie mówi Łukasz Florkowski, jeden z lokatorów. – Nie dokarmiam ich, a one i tak okupują mój parapet. Boimy się bakterii, bo przecież gołębie łajno to ich wylęgarnia. A choroby przenoszone przez ptaki są groźne dla ludzi – dodaje pan Łukasz.
– Mieliśmy wiele sygnałów, że ptaki przeszkadzają lokatorom. Wiemy też, jak bardzo niszczą bloki – przyznaje Beata Łapucewicz, kierowniczka administracji Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Zabobrzu I. Do administratora były kierowane różne prośby i propozycje, aby pozbyć się niechcianych zwierząt. Ktoś zasugerował nawet rozrzucenie ziarna z trutką…
Na razie sposobem okazały się kolce, jak przekonuje B. Łapucewicz, sposobem skutecznym. Wzorem administratorów z Zabobrza II i III zamontowano kolce na budynkach przy ulicy Paderewskiego i Karłowicza.
Zamówienia wykonuje firma dekarska, która remontuje dachy i przy okazji montuje zabezpieczenia w postaci „antyptaków”. Maty z kolcami nie są tanie. Pokrycie nimi jednego budynku to koszt trzech tysięcy złotych. Spółdzielcy są przekonani, że warto w to zainwestować, ponieważ naprawa zniszczeń wyrządzonych przez gołębie kosztowałaby znacznie więcej.
Mieszkańcy, na których blokach „antyptaki” już są, twierdzą, że nie wszystkie kolce odstraszają gołębie. – Są tak zamontowane, że zwierzęta bez kłopotu siadają między nimi i mają te „antyptaki” w nosie – zwrócił nam uwagę Marcin z Zabobrza II.
Tymczasem maty z kolcami mają trafiać stopniowo na coraz większą liczbę bloków. Administratorzy dalecy są jednak od twierdzenia, że rozwiąże to całkowicie kłopot z ptakami.
– Mimo naszych apeli ludzie nadmiernie karmią gołębie, co przyczynia się do zwiększenia ich populacji. W tym roku jest ona wyjątkowo duża, bo zima była bardzo łagodna – mówi Beata Łapucewicz.
Nieraz samo „karmienie” jest plagą. Lokatorzy sypią ziarno lub zamoczony chleb nie tylko na podwórkach między blokami, ale i pozbywają się tej „karmy” wyrzucając ją przez… okno.
– Lecący z wysokości kilku pięter worek z mokrym chlebem to zagrożenie dla ludzkiego życia i zdrowia. Sama raz ledwo zdążyłam uskoczyć przed taką „bombą” – dodaje B. Łapucewicz.
– Ludzie nie potrafią zrozumieć, że gołąb jest w stanie samodzielnie się wyżywić i pozbywają się gnijącej zawartości śmietników oraz resztek z lodówek serwując je ptakom na obiad. A potem mają pretensje, że gołębi jest za dużo – podkreśla ornitolog Joanna Wiśniewska.