To zmora dla kierowców. Stara sygnalizacja często się psuje, zwłaszcza w centrum miasta, w newralgicznych punktach: na skrzyżowaniu placu Wyszyńskiego z Podwalem, Matejki z Wojska Polskiego i tejże ulicy z Wolności.
– Pamięta się o remontach dróg, ale o naprawie świateł nie zawsze – zwraca uwagę Dariusz Andrzejewski, jeden z kierowców. Czesław Wandzel, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów rozkłada ręce.
– Na gruntowne remonty tych sygnalizacji nie ma pieniędzy. Kable leżą zakopane głęboko pod asfaltem, sterowniki są przestarzałe.
Remont i modernizacja świateł na wspomnianych skrzyżowaniach pochłonąłby fortunę i jeszcze bardziej sparaliżował ruch w tych miejscach.
Póki co drogowcy starają się na bieżąco usuwać drobne usterki, ale mechanizmy psują się coraz częściej. Kierowcy psioczą na złe ustawienie sygnalizacji i brak synchronizacji, tak zwanej „zielonej linii”.
Nawalają także światła z przyciskami, które mogą włączać piesi, kiedy nie widzą nadjeżdżajacych samochodów. Taką sygnalizację zainstalowano w ciągu ulicy Wolności.
Na razie remontowane są światła na skrzyżowaniu W. Pola, Złotniczej i Drzymały. Modernizacja kosztuje sporo nerwów tych kierowców i pieszych, którzy tamtędy przejeżdżają, lub przechodzą. To niebezpieczny punkt. Nikt jednak nie zadbał o to, aby wprowadzić tam policjanta z lizakiem.
Ludzie obawiają się również, że zardzewiałe słupy mogą runąć. Dotyczy to także latarni ulicznych od lat niewymienianych. Obawy nie są bezpodstawne. Ostatnio skorodowany słup przewrócił się w Zgorzelcu i zniszczył zaparkowany w pobliżu samochód.