Miasto, które po zmroku zamieniało się w centrum rozrywki, tętniło życiem niemal każdego wieczoru. Szkolne dni kończyły się nie tylko myślą o zadaniach domowych, ale także o tym, gdzie spędzić nadchodzący wieczór. Kluby, kawiarnie i spotkania na mieście były stałym punktem w planie młodych ludzi.
„Po szkole spotykaliśmy się na placu Ratuszowym, w którejś z kawiarni. Planowaliśmy wieczór – kto idzie do klubu i o której się spotykamy. W tamtych czasach, kiedy nie istniały telefony komórkowe ani media społecznościowe, każdy szczegół musiał być wcześniej dokładnie omówiony. Było w tym coś wyjątkowego – świadomość, że jeśli się nie pojawisz, to po prostu przegapisz imprezę,” wspomina dawny bywalec.
Popularne kluby w latach 80 i 90
„Kiedyś w Jeleniej Górze istniało takie trio klubów, które wszyscy dobrze znali i chętnie odwiedzali. Głównym powodem były ceny, muzyka i lokalizacja.
Iskra, ta przy ulicy Mostowej była szczególnie popularna wśród żołnierzy ze względu na niedalekie położenie jednostki wojskowej. Mówiono, że miała największy parkiet w całym mieście, więc jeśli ktoś chciał się wyszaleć na parkiecie, to właśnie tam.
Baniaki na alei Wojska Polskiego to już trochę inna bajka. Mówiono na nie „mordownia” ze względu na nieciekawe towarzystwo, które można było tam spotkać. Mimo tej złej sławy, wciąż miały swoich wiernych bywalców. To było jedno z tych miejsc, gdzie można było się naprawdę wybawić, chociaż zdarzały się awantury z resztą tak jak wszędzie, gdzie alkohol.
No i Parnas, który obecnie nazywa się Kwadrat. To był klub, gdzie spotykało się głównie towarzystwo z Zabobrza i centrum. Chodzili tam zarówno młodsi, jak i starsi, więc można było spotkać znajomych z różnych rejonów miasta.
Oczywiście to nie wszystkie miejsca gdzie można było się spotkać i dobrze bawić, jednak te miały w sobie coś szczególnego. W tamtym czasie istniały jeszcze m.in. Parkowa, Alcatraz czy Paradise.
Czytaj więcej:
Młodzi ludzie chcą się bawić
Każdy klub miał swój klimat
Jeleniogórskie kluby z tamtych lat miały swój niepowtarzalny charakter. Niektóre oferowały ogromne parkiety, wypełnione po brzegi młodzieżą i dorosłymi, inne stawiały na bardziej kameralne spotkania przy stolikach, gdzie można było w spokoju rozmawiać i obserwować towarzystwo.
„Największy parkiet? To była zdecydowanie nieistniejąca już Iskra przy ulicy Mostowej. Tam można było tańczyć do białego rana, a wokół przewijały się różne grupy – od żołnierzy z pobliskiej jednostki, po młodzież, która wymykała się z domu na dłużej, niż pozwalali rodzice” - wspominają bywalcy.
Spotkania bez smartfonów
W latach 80. i 90. wieczór na mieście był jedyną szansą na spotkanie z przyjaciółmi. Nie było możliwości, by „napisać do kogoś” lub sprawdzić, co dzieje się online – wszystko działo się tu i teraz. Planowanie wieczoru było kluczowe, a jeśli ktoś się nie pojawił, przegapiał całą zabawę.
Każdy wiedział, że trzeba wyjść, żeby spotkać ludzi. Kluby były pełne, nawet w tygodniu. Najpierw od 16 do 21 była młodzież, potem dorośli, ale wielu starszych zostawało na noc - wspomina jeden z dawnych klubowiczów.
W tamtych czasach to była norma, że w piątek wszyscy gdzieś wychodzili. Teraz młodzi siedzą w domu i spędzają czas w sieci.
Przeskakiwanie między klubami
W latach 80. i 90. Jelenia Góra oferowała szeroką gamę klubów, które co weekend przyciągały tłumy. Wiele osób pamięta, że aby wejść do ulubionego lokalu, często trzeba było czekać w długich kolejkach, a miejsce szybko się zapełniało. Gdy kluby były pełne, nie pozostawało nic innego, jak szukać kolejnego miejsca, gdzie ochroniarze jeszcze wpuszczali. Przeskakiwanie z jednego lokalu do drugiego nie było rzadkością, a samo znalezienie klubu z wolnymi miejscami stawało się częścią nocnej przygody.
Tłok i pełne parkiety były normą, a kluby były na tyle popularne, że nie zawsze dało się wejść za pierwszym razem. Z tego powodu często odwiedzano kilka miejsc w ciągu jednej nocy, aż udało się znaleźć taki klub, gdzie jeszcze było miejsce. Każdy klub oferował coś innego, a różnorodność lokali sprawiała, że życie nocne w Jeleniej Górze tętniło życiem.
„Nie zawsze wiedzieliśmy, kiedy wrócimy do domu. Wszystko zależało od tego, gdzie nas poniosło w ciągu nocy. A gdy już znaleźliśmy klub, w którym grano najlepszą muzykę, zostawaliśmy tam do rana.”
Kluby jako centra towarzyskiego życia
W tamtych czasach wchodzenie do klubu było czymś więcej niż rozrywką – to była okazja do spotkania znajomych, poznania nowych ludzi i cieszenia się wspólnymi chwilami. Nikt nie potrzebował drogich drinków czy tematycznych imprez – liczyła się atmosfera, muzyka i to, że można było bawić się razem do białego rana.
Nie chodziło o drogie drinki czy wymyślne eventy – liczyła się atmosfera, tańce przez całą noc i to, że mogliśmy być razem - podkreślają osoby pamiętające tamte czasy.
Zdarzały się także momenty napięć – sprzeczki czy awantury nie były rzadkością, zwłaszcza gdy w grę wchodziły nieporozumienia dotyczące towarzystwa. Niemniej jednak, takie sytuacje zazwyczaj szybko się rozwiązywały, a nocne życie toczyło się dalej.
Zmiany pokoleń i technologii
W latach 80. i 90. Jelenia Góra miała o wiele więcej miejsc rozrywki, które przyciągały tłumy. Dziś, w dobie technologii i social mediów, życie nocne wygląda zupełnie inaczej. Wystarczy jeden SMS lub wiadomość, by umówić się na domówkę lub spotkanie w mniejszym gronie, co sprawia, że kluby nie są już tak popularne jak kiedyś.
„Teraz wiele osób wybiera siedzenie w domu zamiast wychodzenia do klubów. Dawniej nie było innej opcji – jeśli chciało się kogoś spotkać, trzeba było wyjść” wspominają dawni bywalcy.
W tamtych czasach nie istniały tematyczne imprezy ani studenckie czwartki. Kluby były otwarte dla wszystkich, a młodzież bawiła się razem z dorosłymi. Spotkania umawiano wcześniej – najczęściej w kawiarniach na placu Ratuszowym lub nawet w szkole.
„Nie istniały telefony bezprzewodowe, dlatego musieliśmy z góry ustalić, gdzie i kiedy się spotkamy,” przypominają sobie osoby, które uczestniczyły w tym intensywnym życiu towarzyskim. Brak internetu i smartfonów oznaczał, że więcej czasu spędzano w bezpośrednich kontaktach – rozmawiając, pijąc i tańcząc do białego rana.
To był czas, w którym liczył się tu i teraz, a życie nocne było bardziej spontaniczne i intensywne.