– Naszym zadaniem jest posprzątanie 97 tysięcy 101 metrów kwadratowych powierzchni miasta zimą i około 27 tys. latem – mówi Michał Kasztelan. – To mamy zlecone, a resztę ktoś musi posprzątać. Są przecież właściciele obiektów, zarządcy i administratorzy – dodaje prezes Kasztelan.
W jeleniogórzanach pokutuje wciąż stereotyp, że winne każdemu bałaganowi jest MPGK, a to nieprawda. – Często ludzie sami brudzą a potem piszą komentarze z pretensjami, że to nasza wina. To niesprawiedliwe – zaznacza nasz rozmówca. Tak było przy ul. Staszica, gdzie mieszkańcy zrobili sobie wysypisko śmieci, choć są tam tylko kosze na tzw. PET-y i szkło. MPGK to posprzątało, choć nie musiało.
– Skwer przy ul. 1 Maja i Klonowica nie należy do miasta i nie jest naszym obowiązkiem jego posprzątanie – podkreśla prezes Kasztelan. – Traktem śródmiejskim kilka razy dziennie przechodzi pracownik, który zbiera nieczystości. Ale są miejsca, gdzie nie jest w stanie tego robić. – W bramach w okolicy Handlówki i przy zejściu do DODN młodzież urządziła sobie palarnię. Trzeba by było sprzątać po nich co 45 minut. Na to nas nie stać – mówi Michał Kasztelan. Może by tak uczulić uczniów na czystość i szkodliwość palenia tytoniu?
Jak podkreśla prezes, trudno jest utrzymać porządek, jeśli notorycznie niszczone są kosze na śmieci. – W ciągu tygodnia straciliśmy osiem sztuk. Statystycznie: jeden dziennie. Nie mamy środków na tak częstą wymianę kubłów – usłyszeliśmy.
Wniosek nasuwa się jeden: w mieście będzie brudno, póki sami mieszkańcy nie zadbają o porządek wokół siebie. Niestety, choć obowiązuje regulamin dotyczący czystości, niewiele osób go respektuje.