Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych. Zbigniew Rokita
W historii ludzkości jest wiele krain, tych prawdziwych, fantastycznych czy mieszanych, choćby wspomnieć biblijną Kanaan czy znanym z legend o królu Arturze – Avalonie. W 1945 r. zakończenie II wojny światowej postawiło przed milionami Polaków tzw. Ziemie Odzyskane (sic), czyli pas północno-zachodnich ziem odebranym Niemcom i przekazane w użytkowanie polskiej administracji.
W swojej książce „Odrzania…” autor, używając nowej, wymyślonej przez siebie nazwy mierzy się tym tematem i pokazuje, że prawie 80-lat po wojnie w dalszym ciągu istnieją napięcia i podziały z inną krainą, od zawsze kojarzoną z Polską i polskością, czyli Wiślanią. Szwy, które miały połączyć te dwie krainy i mitologia, że wracamy na swoje, odzyskujemy utraconą dawno cześć państwa nie spełniła swoich oczekiwań. Tych podziałów i problemów, mamy zresztą nie tylko między Odrzanią i Wiślanią, ta pierwsza także nie jest spójna i jednolita. To właśnie te niedoskonałości, problemy i pytania o moje i obce najbardziej interesują Z. Rokitę.
Dla czytelników i mieszkańców naszego regionu, „obywateli Odrzani” książka ta jest wręcz obowiązkowa do przeczytania – nie dlatego, aby znaleźć gotowe odpowiedzi – takich mięliśmy już wiele, ale po to, żeby samemu sobie zadać odpowiednie pytania o moje miejsce i moją tożsamość.
Dochodzi do tego wspaniały język i gawędziarska narracja, którymi posługuje się autor – dzięki temu możliwe jest, że treść trafi do szerokiej publiczności.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(JL)
O spotkaniu z autorem pisaliśmy TUTAJ.
Korespondencja. Vol. 1, 1944 - 1966. Gustaw Herling - Grudziński, Jerzy Giedroyć
Przeczytałam pierwszy tom korespondencji pomiędzy tuzami emigracji powojennej. Kolejne przede mną. I bardzo się z tego cieszę. To moje prywatne fascynacje. Był czas, gdy na „Dziennik pisany nocą” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czekało się jak na najważniejszy komentarz do toczących się wydarzeń, a jego opowiadania były zawsze w zasięgu ręki, jeżeli chciało się delektować piękną i mądrą prozą.
Nie miałam zamiaru o tej publikacji pisać, bo nie mam złudzeń: ponad 700 stron bez przypisów (zresztą bardzo pomocnych), to nie jest rzecz, do której można łatwo zachęcić. Ale tak mi zaimponowała postawa obu epistolografów, że stwierdziłam: nie, tak nie można! Nie ugnę się przed oczekiwaniami pisania o nieco lżejszej literaturze.
Truizmem jest oczywiście stwierdzenie, że po nas nic takiego nie ma najmniejszych szans pozostać. I to wcale nie ze względu na inne formy komunikacji, tylko dlatego, że już chyba nikt nie prowadzi takich długofalowych działań, jak Jerzy Giedroyć - w zasadzie przez całe życie walka o kulturę wysoką, jej kształt i wpływ na obecne i przyszłe pokolenia. I choć był samotnym wilkiem, to do współpracy pozyskiwał najlepszych i zmuszał do inteligenckiej, ale jednak katorżniczej roboty, bo i sam siebie nie oszczędzał.
Jednym z nich był właśnie autor „Innego świata”. Ich losy się skrzyżowały, a podjęta decyzja o współpracy zaowocowała niezliczonymi projektami, a to z kolei wymagało nader częstego kontaktu. I tak krążyła korespondencja między Neapolem, Rzymem a Maisons- Laffitte, wraz z nią wstępne wersje artykułów, korekty do nich, maszynopisy, manuskrypty i wszystko, co można sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę, że mówimy o wielkim pisarzu z jednej strony, Redaktorze z drugiej.
Wymieniali uwagi o wszystkim, ale to książki, polityka, idee były motorem, paliwem, pasją, których żaru nie trzeba było podsycać. I mimowolnie malują się przed nami portrety ludzi wewnętrznie wolnych, alergicznie, wręcz chorobliwie wyczulonych na wszelkie przejawy zniewolenia, zakłamania, braku moralnego kręgosłupa, głupoty, lenistwa, co może choć trochę pozwala zrozumieć fenomen paryskiej „Kultury”. Są też sprawy mniejszej wagi, plotki, zwyczajne słabości, codzienność. Życie.
I na koniec taki właśnie bardziej uczuciowy fragment:
„Odczuwam jak i Pan ogromną potrzebę otrzymywania listów. Sądzę, że to jest najpiękniejszy pisarski, ludzki aspekt epistolografii: ta właśnie pomoc, jaką można dać i jaką można otrzymać wymieniając listy z ludźmi bliskimi”.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(KH)
Dla dzieci
Dlaczego koty miauczą? Nick Crumpton
W moje ręce trafiła jedna z pozycji Nick’a Crumpton’a „Dlaczego koty miauczą?” kierowana do młodszych czytelników. Jako wieloletnia miłośniczka kotów muszę przyznać, że z wielkim zdziwieniem odkryłam wiele nowych, interesujących informacji.
Pozycja jest istną kopalnią wiedzy, napisaną w przystępnym, lekkim języku. Dodatkowo wielkim atutem książki są piękne, barwne ilustracje oraz mini-rozdziały w formie pytań, które mają zachęcić czytelnika do poznania na nie odpowiedzi np. Koty na wysokości. Czy koty mogą przejąć władzę nad światem?.
Oprócz zabawnych ciekawostek znajdziemy wiele przydatnych adnotacji, które z pewnością będą pomocne przy posiadaniu mruczka w swoim domu.
Książka dostępna w Książnicy Karkonoskiej
(AS)
Królowa Ptaków. Zofia Beszczyńska
Bywa, że bibliotekarz, krążąc między regałami i poprawiając ułożenie książek, trafi na jakiś niewielki, dawno niewidziany tomik, który zaintryguje okładką lub tytułem. Bierze go w swoje ręce i stwierdza, że warto byłoby podejrzeć treść. Taką książką była właśnie „Królowa Ptaków” – nieco liryczna, oszczędna w słowach, z pozoru fantastyczna, choć jak się okazuje bardzo bliska młodzieńczej codzienności.
Autorka przedstawia wydarzenia z dwóch perspektyw – Marka i Marty. Marek to czternastoletni pasjonat ornitologii. W jego małym, biednym, lecz przytulonym do lasów i łąk miasteczku roi się od różnorodnych ptaków. Klimat jest osobliwy, pełen tajemniczości, a jego codzienność zaczynają wypełniać wyobrażone ptasio-ludzkie stwory.
Marta to dziewczynka, która kiedyś była szczęśliwa. Kiedyś – zanim rozwiedli się rodzice i mama przyprowadziła do domu Grubego. Oddana w ręce ciotki dziewczyna pielęgnuje swoje rysunkowe pasje, tworząc w szkicowniku coraz więcej dziwnych, a czasami upiornych hybryd. Marta nie może się odnaleźć w nowej szkole i coraz częściej zaszywa się w pobliskim lesie. Co wyniknie z jej wycieczek?
Książka przyciąga bardzo skrupulatnymi, artystycznymi ilustracjami Aleksandry Kucharskiej-Cybuch. To jakby dodatkowa, opowiedziana między stronami historia. Dla mnie znacznie bardziej przejmujące są szkice, w których widać wielką dbałość o detale. Kolorowe ilustracje, jak i okładka, zdają się mieć mniejszą siłę wyrazu, jakby kolor zbędnie komplikował obraz.
Książka jest skierowana do bardziej wymagającej młodzieży (takiej, której nie odstraszają metafory, ukryte znaczenia i nierealność przedstawianych obrazów) oraz dorosłych. Treść w nietypowy sposób przybliża dramat nastolatka w rozbitej rodzinie, którego naraża się na opuszczenie i odrzucenie, który pozostawiony sam sobie musi sobie jakoś poradzić ze swoim gniewem, strachem i urazą.
„Królowa Ptaków” Beszczyńskiej czeka na Was w dziale powieści Biblioteki Dziecięco-Młodzieżowej.
(MS)