Bethany i Bestia. Jack Meggitt-Phillips
Czytelnika czeka duża dawka humoru, w tym komicznych scen oraz pomyłek. Ebenezer Tweezer ma niemal pięćset dwanaście lat i wygląd młodzieniaszka. Utrzymanie tego stanu pozwala mu podtrzymać szczególna umowa, której warunki tym razem zmuszają go do zaadoptowania dziecka. Bethany okazuje się jednak wychowanką z piekła rodem. Niewybredne, kąśliwe komentarze dziewczynki, jej skłonność do niebezpiecznych psikusów i zarozumiałość mocno namieszają w spokojnym życiu Ebenezera.
Tekst przypomina mi pod niektórymi względami „Portret Doriana Graya”, tylko w wersji komediowej, gdzie zamiast obrazu mamy głodną, zaślinioną bestię z wygórowanymi życzeniami. Mimo humorystycznego charakteru, w treści znajdziemy i wiele innych emocji, a także życiową refleksję nad egzystowaniem wyłącznie dla samego siebie a życiem z drugą osobą oraz nad określaniem człowieka jako „zły”. Kilka przemyconych obserwacji o „trudnych dzieciach” pozwoli inaczej popatrzeć na przyczynę ich zachowań oraz pokaże, jak lepiej do nich dotrzeć. Pokręcona relacja Ebenezera i Bethany to w rzeczywistości dowód na to, jak barwnie i nietypowo dopełniają się nasze charaktery. Samo przesłanie tekstu jest jak najbardziej pozytywne i pouczające, choć podane w dość groteskowej formie.
Książkę zilustrowała Isabelle Follath. Ilustracje są czarno-białe, estetyczne i dopasowane do ciągu wydarzeń w fabule. Najładniejszą jest umieszczony na samym końcu rysunek klatki, który widnieje również w kolorowej wersji na tyle okładki. Z kolei przód okładki dobrze oddaje charakter tekstu, a te wszystkie zębato-ślino-śluzowo-kolcowe motywy wprowadzają klimat lekkiej grozy, przy kontraście komediowo zaciętej miny Bethany i zabawnej naszywce na jej plecaku.
Książka łatwa, zabawna, z morałem i lekką nutką grozy. Dobrze ją czytać razem z dzieckiem, bo rozbawi i młodszego odbiorcę, i rodzica.
Po książkę zapraszam do Biblioteki Dziecięco-Młodzieżowej, do działu fantastyczno-realistycznego. Komu tom się spodoba, doczekał się on już kontynuacji – „Zemsta Bestii. Bethany i Bestia. Tom 2”.
mkc
Sekretne życie pisarzy. Guillaume Musso
W najnowszej książce znanego francuskiego pisarza „Sekretne życie pisarzy” Guillaume Musso zabiera nas w pełen intrygi thriller, gdzie kłamstwo miesza się z prawdą. Akcja toczy się na malowniczej wyspie Beaumont położonej na Morzu Śródziemnym, gdzie przed 20 laty osiadł znany i ceniony pisarz Nathan Fawles. Jego nagła decyzja o porzuceniu pisania od lat rozbudza wyobraźnię wszystkich fanów i dziennikarzy. Nie inaczej jest z Raphaëlem Bataille – młodym, początkującym pisarzem oraz z Mathilde Monney - dziennikarką zdeterminowaną by poznać sekret Fawlesa.
Wszystko się kompiluje gdy na plaży turyści odnajdują zmasakrowane zwłoki kobiety. Wyspa zostaje odcięta od świata, a to co wydawało się na początku jasne i klarowne, okazuje się nieprawdą. Fawles, nie mając większego wyboru, prosi Raphaëla o pomoc w odkryciu motywów natrętnej dziennikarki. Od teraz zaczyna się gra słów, niedopowiedzenia oraz kłamstwa, a duchy przeszłości zaczynają nawiedzać Fawlesa. Czy Mathilde odkryje dlaczego pisarz porzucił wszystko z dnia na dzień? Czy działania dziennikarki podyktowane są tylko zawodową ciekawością? Co takiego ukrywa Fawles? Musso jak zwykle w świetny sposób zaskakuje swoich czytelników, wodząc ich za nos.
Opisy oraz dialogi w subtelny sposób skupiają uwagę na najważniejszych rzeczach oraz na detalach, które tworzą tę historię. Liczy się to co jest ukryte między słowami. Zakończenie naprawdę zaskakuje i powala na kolana. Każdy zagorzały wielbiciel thrillerów wie, że wcale nie jest „wyprowadzić go w pole” a właśnie to zrobił Guillaume Musso w „Sekretnym życiu pisarzy”.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
Stancje. Wioletta Grzegorzewska
Wiola – studentka pochodząca z małej wsi, wyrusza do „wielkiego miasta” na studia. Tym miastem jest Częstochowa w 1994 roku. Dla dzisiejszej młodzieży to czasy nieznane – bez tabletów, laptopów czy telefonów komórkowych. Główna bohaterka, z racji swojego ubóstwa, zmuszona jest poszukać stancji, gdyż na miejscu okazuje się, że nie przyznano jej akademika. W ten właśnie sposób „ląduje” w hotelu Wega, gdzie poznaje świat handlarzy, nie do końca legalnych interesów i niejasnych układów.
Kto pamięta lata 90. znajdzie w opisie Grzegorzewskiej znakomicie oddany klimat tamtych dni, „zobaczy” rozwój kapitalizmu w Polsce. Wiola – targana swą pierwszą, naiwną miłością, na każdym kroku wypatruje pana Kamila - spotkanego jeszcze w wiejskim domu i tam pokochanego mężczyznę. Staje się on najważniejszą osią życia bohaterki, punktem odniesienia dla każdej następnej znajomości. Między wierszami możemy wyczytać, że tak naprawdę to dlatego wybrała to miasto za cel swojego przyjazdu. Autorka dodatkowo przeplata częstochowską rzeczywistość z przeszłością wojenną oraz z historią rodową Wioli.
„Stancje” są opowieścią o wchodzeniu w dorosłość, a nie jest to droga prosta, tylko wyboista i kręta. Nic tutaj nie jest oczywiste. Ani studia, ani miłość, ani nawet tytułowe stancje. Sama książka Grzegorzewskiej jest trochę jak jesienny mglisty poranek - subtelna i magiczna, a jednocześnie przygnębiająca i melancholijna. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej
(AS)