Sprawców na wczorajszej rozprawie nie było, nie zostali dowiezieni z aresztu śledczego z Wrocławia, bo nie było wczoraj konwojów. Na sali pojawiły się natomiast rodziny oskarżonych. Nie chciały się wypowiadać. Agresywnie reagowały na każde pytanie i robione zdjęcia. Bez emocji słuchały jednak kilkunastominutowego odczytywania obrażeń, jakie miał zakatowany Adam B. Co on zawinił sprawcom?
- Miał on wydać policji Artura J. i zeznać, że ten brał udział we wcześniejszej kradzieży roweru – mówił sędzia Marek Buczek. – Artur J. poszedł więc do mieszkania ofiary z zemsty – dodał.
Poszedł, ale nie sam. Zabrał ze sobą kolegów: 18-letniego Mateusza J. ucznia OHP, z dobrą opinią środowiskową, uczęszczającego do szkoły i na praktyki, ale też z nieciekawą przeszłością: z problemami z piciem, narkotyzowaniem się, zauważalną agresją itp. Z nimi poszedł również Krzysztof G., ale on nie brał udziału w pobiciu.
Przy fragmencie akt opisującym obrażenia poszkodowanego Adama B. cierpnie skóra. Pierwszy cios zadał Artur J., który kopnął Adama B. Ten zachwiał się i upadł na łóżko. Z łóżka ściągnął go Mateusz J., który uderzył go w twarz i powalił na ziemię.
- Ofiara prosiła sprawców by go nie bili, ale Artur J. powiedział do swojego kolegi: „No patrz, on nawet pamięta jak ja się nazywam”, śmiał się i dalej bił – czytał z akt sędzia Marek Buczek.
Później były kolejne ciosy zadawane na oślep. Najpierw rękami i kopnięciami, później wyrwanymi elementami szafy i boazerii, a także szklanymi butelkami rozbijanymi na głowie. Bili nawet wtedy, kiedy Adam B. leżał na podłodze i nie dawał żadnych oznak życia. Na koniec jeden z nich zrobił zdjęcie twarzy Adama B. Sekcja zwłok wykazała, że ofiara nie miała zdrowego miejsca na ciele, miała też osiem złamanych żeber i krwiaki po… 30 – 40 cm.
Sąd uniewinnił Krzysztofa G. , bo stwierdził, że ten próbował pomóc Adamowi B.
- Mówił, żeby przestali, bo go zabiją, ale Artur J. powiedział, żebym się nie wtrącał, bo skończy, jak Adam B. „Nie uciekałem, bo bałem się, że zrobią mi to, co Adamowi. Kiedy wyszli, odczekałem trochę, cały się trzęsłem, później wyszedłem i rozpłakałem się” – czytał sędzia Buczek zeznania Krzysztofa G.
Sprawcy zostali zatrzymani następnego dnia po zbrodni. Przyznali się do pobicia, ale nie do zabójstwa. Utrzymywali, że nie chcieli go zabić. I o taką kwalifikację czynu wnioskowała też obrona Mateusza J. Sąd uznał jednak, że to było zabójstwo, ale nie ze szczególnym okrucieństwem, jak to sugerowała prokuratura. Obaj sprawcy usłyszeli wyrok za zabójstwo z zamiarem bezpośrednim.
- Każda zbrodnia jest okrutna, ale czy jest dokonana ze szczególnym okrucieństwem, to się trzeba poważnie zastanowić – mówił w uzasadnieniu sędzia Marek Buczek, który długo tłumaczył na przykładach czym jest szczególne okrucieństwo według terminologii prawa. – Szczególne okrucieństwo to zadawanie zbędnego cierpienia fizycznego lub psychicznego. Żaden cios nie spowodował śmierci poszkodowanego, śmierć była wynikiem wszystkich uderzeń.
Sprawcy byli też pijani. Ponadto nie można jednoznacznie stwierdzić, czy Adam B. nie przeżyłby, gdyby została mu na czas udzielona pomoc. Kiedy w toku postępowania pojawiają się wątpliwości, to zgodnie z prawem, rozstrzyga się je na korzyść oskarżonych – dodał sędzia M. Buczek.
Sędzia tłumaczył również, że Artur J. otrzymał wyższą karę, bo jego udział w zabójstwie był większy, a ponadto był on już wcześniej czterokrotnie karany.
- Artur J. w marcu 2012 roku pobił Stefana D., miał też trzy wyroki za kradzieże z włamaniem i inne przestępstwa przeciwko mieniu, za co otrzymał najpierw kary w zawieszeniu, a później karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Miał on też trudne dzieciństwo, wychował się w rodzinie patologicznej, gdzie rodzice pili i bili. Sam miał problemy z alkoholem, narkotykami, przemocą, brał leki psychotropowe. Jak stwierdzili biegli, ma niski poziom odpowiedzialności i zaburzenia osobowości – dodał sędzia M. Buczek.
Obrona nie chciała komentować wyroków. Prokurator Radosław Magazowski natomiast zapowiedział, że wystąpi do sądu o uzasadnienie wyroku i wówczas podejmie decyzje co do ewentualnych odwołań we wszystkich trzech przypadkach.