Klienci, którzy byli przyzwyczajeni do świątecznych zakupów w hipermarketach, tym razem całowali ich klamki. Załogi wielkich sklepów po raz pierwszy miały wolny dzień w święto. – Bardzo się z tego cieszyłam. Pracuję w tym sklepie od dwóch lat i nigdy 1 listopada nie byłam na grobach – mówi nam pani Ania (prosi o niepodawanie nazwiska) z marketu Tesco.
Cieszyli się także właściciele małych sklepów, którzy 1 listopada zaliczą do najbardziej udanych pod względem obrotu dni. – Celowo zamówiłem więcej towaru i nie pomyliłem się. Ruch miałem cały dzień ogromny – podkreśla właściciel niewielkiego pawilonu spożywczego blisko cmentarza. – Schodziło głównie piwo, wódka i papierosy, ale także i znicze, bo te też zamówiłem – dodaje.
Z kolei mniej usatysfakcjonowani byli klienci. Narzekali na brak świeżych towarów. – Sklepikarze pomyśleli głównie o wódce. Chciałam kupić ziemniaki, bo zabrakło mi do obiadu, to dostałam jakieś nędzne resztki – opowiada Marzena Tomaszewska, jedna z klientek.
Nie było żadnych kłopotów z zakupem paliwa, czy leków. Stacje benzynowe i dyżurne apteki były otwarte.
Państwowa Inspekcja Pracy odnotowała kilka zgłoszeń o łamaniu zakazu. Sygnały będą sprawdzane. Dotyczyły głównie „zmuszania” personelu do stania za ladą. Za niepodporządkowanie się nowej ustawie grozi kara grzywny do dwóch tysięcy złotych, a nawet sprawa w sądzie.