Bydgoski kierowca szczęśliwie zakończył start w jednym z najtrudniejszych technicznie rajdów w Polsce, obfitującym w wiele zdradliwych miejsc. Sporo załóg miało problemy z utrzymaniem się na trasie, a po wypadnięciu z niej rezygnowało z walki. Rajd ten od 2003 roku był dla kierowcy drugim rajdem asfaltowym w jakim wystartował (poprzedni Rajd Elmot 2005). Załoga wystartowała bez treningu na asfaltowych trasach, ponieważ decyzja o starcie z Łukaszem Włochem zapadła na dwa dni przed rajdem.
Podczas zawodów mieli sporo przygód. Przez pierwsze odcinki prowadzili w swojej klasie i zajmowali wysokie lokaty w okolicy 25-30 miejsca klasyfikacji generalnej. Warto wspomnieć, że 21 aut z 70, które wystartowały, to auta z napędem na cztery koła.
Z zawodów wycofało się ogółem 13 załóg. W wielu przypadkach interweniować musiały służby techniczne, pogotowie i straż pożarna. Nie pomagała też pogoda. Było bardzo upalnie, a w ich Hondzie nie otwierały się szyby. W trójwarstwowym niepalnym kombinezonie, specjalnej długiej bieliźnie było bardzo gorąco. W samochodzie temperatura dochodziła do 60 stopni. Na 6 OS-ie w centrum Rzeszowa w aucie nie wytrzymał przegub, przez co bydgosko-jeleniogórski duet stracił napęd. Efektem tego była kara trzech minut za nieukończenie odcinka.
Drugiego dnia, od początku ostro naciskali rywali, odrabiając cenne stracone sekundy i przesuwając się coraz wyżej w klasyfikacji generalnej. Gdy już odrobili straty do rywali plan był tylko jeden – dojechać do mety. Mimo, iż mieli już pewne pierwsze miejsce w klasie nie odpuścili tempa, chcąc podskoczyć w generalce. Na 4 km przed metą ostatniego odcinka specjalnego, po szybkiej partii zakrętów nie wyhamowali przed zakrętem 90 stopni w prawo, w efekcie czego przelecieli przez rów dachując. Auto na szczęście stanęło na kołach. Odpalili je i pojechali dalej.
Na mecie otrzymali puchar oraz zebrali wiele braw za ukończenie rajdu i wygranie klasy, mimo efektownego opuszczenia drogi.
- Bardzo cieszę się, że mimo wielu trudności udało mi się wystartować z Łukaszem. Zastąpił on mojego etatowego pilota, któremu urodziło się dziecko. Jego doświadczenie pomogło szybko nam się zgrać, co w tak wymagającym rajdzie ma ogromne znaczenie. Łukasz nie raz zachował zimną krew, ale najbardziej zaskoczył mnie tuż przed startem odcinka, kiedy zaczął padać deszcz. Wyskoczył z samochodu i nożem zrobił nacięcia na przednich oponach, tak aby opona odprowadzała wodę – powiedział po rajdzie Marcin Gagacki.
- Dla mnie to kolejny start w rajdzie, który uwielbiam przede wszystkim za panującą atmosferę i przychylność wszystkich ludzi. Trasa jest wspaniała, ciągle zmieniające się tempo jazdy daje wielką frajdę. O Marcinie powiem, że jest to bardzo dobry kierowca, świetnie nam się współpracowało. Niepotrzebnie palnęliśmy na ostatnim odcinku, ale chcieliśmy walczyć z dwoma kierowcami - Zbyszkiem Malińskim (Mitsubishi Lancer), do którego mieliśmy stratę niecałej sekundy i Bogdana Bożyka (Subaru Impreza) - około dziewięciu. Nie udało się, ale na osłodę wywalczyliśmy puchar za pierwsze miejsce w swojej klasie . Mam nadzieję, że pilot Marcina nie próżnował i za dziewięć miesięcy znów wystartujemy razem. Teraz czekam na Rajd Karkonoski, w którym wystartuję z innym kierowcą. Mam nadzieję, że też powalczymy o najwyższe pozycje – skomentował Łukasz Włoch.
Poniżej podajemy linki do filmików z 19.Rajdu Rzeszowskiego.
Wypadek załogi Gagacki/Włoch:
http://www.youtube.com/watch?v=dw0vZdE9-X4
Przejazdy odcinków załogi Gagacki/Włoch:
http://www.youtube.com/watch?v=2BsMlMQe5zQ.
Wypadki innych załóg:
http://www.youtube.com/watch?v=UeeK4CbiNuU&feature=related