Właśnie kończy się remont ulicy Wrocławskiej biegnącej przez Maciejową. Wszędzie można dojechać wygodnie, zrobiono dojazdy do posesji. Z jednym wyjątkiem. Mieszkańcy czterech budynków przy Wrocławskiej czują się pominięci i oszukani.
- Przyszli do mnie robotnicy kładący kanalizację, czy mogą na mojej łące stawiać ciężki sprzęt – mówi Andrzej Zygmunt, który prowadzi zakład stolarski – zgodziłem się, bo wszyscy na tym skorzystamy. Ale zapytałem, co z drogą, która jest przejezdna tylko dlatego, że co roku wysypuję na nią tony tłucznia?
Powiedzieli, że jak skończą to droga będzie zrobiona lepiej, niż była dotychczas. Widzieliśmy, że trwają prace na Wrocławskiej to spokojnie czekaliśmy. Przecież my też jesteśmy Wrocławska. Nie chodzi nawet o zrobienie drogi gminnej aż do mojego domu. Najważniejsze jest kilkadziesiąt metrów, do mostku, który teraz służy jako jedyna droga dla maszyn rolniczych jadących na pola za Radomierką.
Przyjeżdżają do mnie klienci i pytają z przerażeniem, gdzie pan mieszka! A to miasto przecież jeszcze. Po podniesieniu nawierzchni ulicy o kilkanascie centymetrów zjazd stał się jeszcze bardziej stromy i na przykład kierowcy z Niemiec boją się zjeżdżać ciężarówkami. Podobnie jak do Zbyszka, który na początku prowadzi salon motocyklowy.
Te zapomniane kilkadziesiąt metrów drogi to kłopot dla pięciu rodzin, dwóch firm i kilkuset klientów, którzy jadą po wybojach do celu. Dlaczego nie zrobiono tej odnogi teraz, gdy remontowano ulicę Wrocławską?
- Nie było to możliwe z pieniędzy które dostaliśmy od Generalnej Dyrekcji Dróg na remont krajowej 3 w Maciejowej - wyjaśnia dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów, Czesław Wandzel – mogliśmy wykonać modernizację wszystkiego co mieści się w pasie drogi i zjazdy. Nic więcej. Takie dojazdy muszą być robione za pieniądze gminy, ale nie było to projektowane.
- Nie mogliśmy zrobić nowej nawierzchni po położeniu kanalizacji tam, gdzie jej nie było – wyjaśnia zastępca prezydenta Jeleniej Góry, Jerzy Łużniak – jeśli tak obiecywali pracownicy układający rury to nie wiedzieli co mówią. W tym zadaniu można tylko odtworzyć nawierzchnię do takiej, która była wcześniej. Ale zainteresuję się tym miejscem. Wykonanie kilkudziesięciu metrów drogi dojazdowej może nie być dużym problemem.
- O zrobienie tych kilkudziesięciu metrów prosiliśmy już poprzednie władze miasta. Teraz byliśmy pewni, że po położeniu kanalizacji droga będzie zrobiona. Tymczasem jest tylko gorzej. W ogrodzie bawi się często moja wnuczka. Tymczasem spod kół ciężarówek strzelają kamienie prosto na mój trawnik. Nie chcę nawet myśleć, co się może wtedy stać – dodaje Alicja Gajzler.