O ile w pierwszej części z Jeleniej Góry do Mysłakowic spora część prac została już wykonana (głównie na trasie Jelenia Góra - Łomnica), o tyle dalszy odcinek do Karpacza jest w tzw. powijakach, a w niektórych miejscach, zwłaszcza oddalonych od stacji... nie ma nawet torów położonych.
Czy jednak mimo wszystko budowlańcy zdążą ze wszystkimi pracami do czerwca? Będąc na miejscu i oceniając ile jeszcze zostało z doświadczenia możemy stwierdzić, że uda się jedynie przy dużym zwiększeniu natężenia robót. A to jest obecnie jest, jak mawiał klasyk, takie sobie.
Ciągłe przesuwanie
Trzeba przyznać, że cała inwestycja wskrzeszenia linii do Karpacza jest bardzo ambitna. Koncepcja przejęcia lokalnych liniii kolejowych powstała w 2020 r. Przejęto później m.in. trasę Jelenia Góra - Karpacz. Pierwsze plany mówiły o ukończeniu jej rewitalizacji pod koniec 2023 r. (w międzyczasie uporano się z rewitalizacją linii z Gryfowa do Świeradowa).
Później termin był zgrabnie przesuwany. Np. rok temu na wspólnej konferencji burmistrz Karpacza i ówczesny marszałek zapewniali o otwarciu linii na wakacje 2024. Nie udało się. Ostatni, ogłoszony niedawno wspólnie przez samorządowców termin, to czerwiec 2025. Czy będzie to ostatnie przesunięcie powrotu pociągów w Karkonosze?
- Można mniemać, że nie. Choć w sumie dla turystów to nie ma znaczenia - słyszymy, a potwierdzenie można znaleźć na filmie poniżej.
Film z 21 lutego 2025 r.: Kolejowy Raj
Linia kolejowa relacji Mysłakowice – Karpacz ma 7 km długości. Jej fragment na odcinku Brzezie Karkonoskie - Karpacz jest najbardziej nachyloną linią w Polsce, gdzie na odcinku kilometra różnica poziomów wysokości aż 49 m.
Linię pierwszy raz budowano w latach 1894 - 1895, a eksploatowana była do 2003 roku, kiedy to zamknięto ją dla ruchu pociągów. Od tego czasu na tej linii nie były prowadzone żadne roboty budowlane ani utrzymaniowe.