O problemie szeroko pisze Gazeta Wyborcza. – Maciej, rocznik '90, wspomina, jak jego kolega na pytanie nauczyciela od muzyki, odpowiedział "gówno". A Wojtek podsumowuje swoją edukację w gimnazjum tak: "Nauczyło mnie pić, palić i zakładać nauczycielom śmietniki na głowę" – czytamy w artykule.
Byli gimnazjaliści przechwalają się, ile tablic podpalili, pisuarów zdemolowali, ławek przez okna wyrzucili. – Wspominając księdza uczącego religii określają go wszelakimi wulgarnymi przezwiskami. Palant wśród inwektyw to określenie dość łagodne.
Przy lekturze innych forów włosy stają dęba. Uczniowie piszą, że mieli ubaw, kiedy jeden z nich kopnął ciężarną nauczycielkę. Inny opisuje, jak to dyrektor podczas szkolnej dyskoteki dostał w mordę.
Gazeta zauważa, że nauczyciele często nie są dłużni i odpłacają się swoim byłym uczniom pięknym za nadobne. – Oby los wam nie podstawił kiedyś nogi, by was z radością skopać! – gazeta cytuje odpowiedź nauczyciela biologii, którego wcześniej zmieszano z błotem.
Najciekawsze w tym zjawisku jest to, że uczniowie wylewają wiadro językowych pomyj na belfrów nie pod maską anonimowości, ale podpisując się imieniem i nazwiskiem. Często firmując swoje wypowiedzi zdjęciem.
– Obrażonym nauczycielom pozostaje albo wytoczyć proces cywilny o zniesławienie, albo po prostu machnąć na to ręką – wypowiada się na łamach gazety pedagog szkolna.
– Szef działu obsługi użytkownika portalu Klasy Maciej Pajęcki przyznaje, że przychodzi wiele zgłoszeń od nauczycieli. Czy portal reaguje jakoś na przypadki ewidentnie wulgarne lub obraźliwe? - Po zgłoszeniu takiego przypadku możemy albo usunąć post albo wysłać ostrzeżenia do użytkownika, a w ostateczności - usunąć jego konto – pisze GW. – Nasza Klasa i jej pracownicy nie mają możliwości obiektywnej oceny, kiedy delikatna granica pomiędzy wolnością słowa a dobrami osobistymi zostanie przekroczona. Od tego są sądy powszechne – konkluduje M. Pajęcki.