Do zdarzenia doszło w minioną sobotę w „siódemce”. Czytelniczka jechała z Cieplic do Jeleniej Góry. Na jednym z przystanków do autobusu wsiadł zaniedbany i wyglądający na pobitego mężczyzna. Potknął się jednak i runął na podłogę. Trysnęła mu krew z nosa. Najpewniej go połamał, bo upadł z dużą siłą. Pasażerowie patrzyli się i nie reagowali. – Jakaś pani powiedziała, żeby może mu pomóc – pisze do nas Internauta. Nikt jednak nie chciał udzielić mężczyźnie pomocy. Ten ledwo wstał, powiedział „przepraszam” i opuścił „siódemkę”.
– Nie wiem czy się bali, gdyż pan wyglądał na typowego „żula”, czy po prostu się nie przejęli. A człowiek ten usiadł na przystanku i zaczął płakać. Nie wytrzymałam presji i wysiadłam z autobusu, podeszłam do niego, zapytałam czy udzielić mu pomocy, czy zadzwoń po karetkę, ale on nie chciał – czytamy.
– Wcale nie był „żulem”, tylko normalnym facetem, może po prostu mniej zadbanym. W końcu kierowca po kogoś zadzwonił, a ja musiałam wsiąść do autobusu i jechać dalej. Było mi cholernie źle, nie wiedziałam do końca co za uczucie mnie ogarnęło. Byłam zła i smutna. Nie mogłam uwierzyć, że ludzie potrafią być tak obojętni na ludzki los – pisze dalej Czytelniczka.
Jechała dalej, a po mężczyźnie została plama krwi na podłodze autobusu. Wszyscy trwali w ciszy. – Potem dużo o tym myślałam i zastanawiałam się co ten facet musiał czuć. Nawet jeśli nie jest bogaty, ubrany w najmodniejsze ciuchy czy nie wiadomo jak wystrojony to przecież nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że jest człowiekiem i ma uczucia. Został sam, a na dodatek nawet nie wiadomo co się z nim wcześniej działo – podkreśla.
Sama była wstrząśnięta tym zdarzeniem. Kiedy wracała do domu, podjechał ten sam autobus. Wciąż z plamą krwi na środku. – Było mi jeszcze bardziej smutno – konkluduje.
Powyższe pozostawiamy bez komentarza.