Mróz odpuści dopiero na Sylwestra. Pani Bożena szybko idzie z ul. Ptasiej przez al. Wojska Polskiego na Okrzei 12, gdzie mają siedzibę jeleniogórskie redakcje. Jest ciekawa, czy działają teleksy i telefony. Działają. Ale kilka kroków dalej przy rozżarzonych koksownikach grzeją się żołnierze w polowych mundurach.
Dobre wieści, złe wieśc i
Trybuna Ludu. 14 grudnia 1981. Ministerstwo Oświaty i Wychowania podjęło decyzję o wcześniejszym rozpoczęciu ferii zimowych. Będą one trwać od 13 grudnia 1981 r. do 3 stycznia 1982 roku.
Dziś taka wiadomość ucieszyłaby wszystkich uczniów i studentów. Sąsiaduje z nią inna wieść o niemal bliźniaczej treści dotycząca wyższych uczelni.
A w kiosku na rogu Karłowicza i Kolberga nie było kolorowych magazynów. Jak w każdym kiosku. Tylko Trybuna Ludu, Monitor Dolnośląski oraz Żołnierz Wolności. Był też tytoń na wagę (i na kartki) i zapałki (bez kartek).
Trzy w jednym
– Zamiast trzech dzienników – „Gazety Robotniczej”, „Słowa Polskiego” i „Wieczoru Wrocławia” Czytelnicy otrzymują dziś, 14 grudnia 1981 roku „Monitor Dolnośląski”. Zespół redagujący pojmuje MD jako pismo czasu wojennego ogłoszonego przez Radę Państwa PRL. Jak sam tytuł wskazuje „Monitor Dolnośląski” przekazywać będzie dekrety, postanowienia i zarządzenia władz centralnych i lokalnych ułatwiające właściwe zrozumienie sytuacji i rozsądne, spokojne i odpowiedzialne zachowanie się społeczeństwa w tym wyjątkowym i trudnym okresie. Nadal głęboko wierzymy w to, że na tych łamach nigdy nie zajdzie potrzeba zamieszczania doniesień o rozlewie naszej polskie krwi – czytają jeleniogórzanie, którzy w kiosku, za dwa złote, otrzymują potężną płachtę z przemówieniem gen. Wojciecha Jaruzelskiego na całą kolumnę.
Kierownika ocenzurowali
– Nie było Teleranka – tak zapamiętają początek stanu wojennego ludzie z mojego pokolenia. Mój kolega na próżno czekał z taśmami i nastawionym magnetofonem ZK 140 (kultowym szpulakiem z Zakładów Radiowych Kasprzaka) na emisję „Sześćdziesiąt minut na godzinę” w radiowym programie trzecim. Mgł nagrać tylko szum, bo na UKF nic nie nadawało. Kolega Kierownik, czyli Jacek Fedorowicz, znalazł się na cenzurowanym. W radiu, programie I, na trzaskających długich falach – II Rapsodia Węgierska Liszta. Starsi ludzie przypominają sobie okupację i ślęczenie przy lampowych odbiornikach w oczekiwaniu na wieści z frontu.
Na rozregulowanej Librze z zaśnieżonym czarno–białym obrazem przemawia gen. Jaruzelski. W kościele pw. św. Wojciecha ksiądz Tadeusz Dańko, proboszcz, podczas mszy św. na godz. 9 wznosi suplikacje. – Od powietrza, ognia, głodu i wojny, zachowaj nas Panie.
Na obiad kotlety schabowe z zabitej kilka dni temu świni, kupionej „pokątnie” u chłopa za Dobromierzem.
Dziennikarze grali w kości
Jelenią Górę pan Bóg od głodu, ognia i wojny uchronił. Uchronił nawet telefony, które w większości miast polskich wyłączono, ale nie w stolicy Karkonoszy. Działały normalnie ku zdziwieniu Bożeny Bryl. Po jakimś czasie ukazuje się w Monitorze Dolnośląskim notka o działających telefonach i spokoju na ulicach miasta. O ile ta druga informacja nie budziła żadnych zastrzeżeń, o tyle ta pierwsza wywołuje burzę. Telefony milkną niemal natychmiast. Komuś się wcześniej zapomniało ich wyłączyć.
– Przez następne dni siedzieliśmy w redakcji i graliśmy w kości. Z nudów – opowiada Bożena Bryl. Po tygodniu z Wrocławia przyjeżdżał samochód, który zabierał dziennikarskie depesze napisane na maszynie, bo telefaksy wciąż nie działały.
Wódka dla ZOMO
Drzwi wejściowe kamienicy przy ulicy Złotniczej z hukiem trzaskały, kiedy wieczorami do korytarza wtaczali się pijani zomowcy. Dowiedzieli się, że niektórzy lokatorzy handlują pokątnie wódką dostępną jedynie na kartki i nie o północy.
Oddział ZOMO, który w stanie wojennym przyjechał do Jeleniej Góry, ulokowano w Domu Turysty PTTK przy ulicy 1 Maja. Wszystkie wycieczki odwołały rezerwacje i funkcjonariusze – najczęściej rekruci ściągnięci w ramach „mobilizacji” do tych oddziałów milicji – zajęli pokoje zamiast spodziewanych turystów.
Budynek zamknięto przed osobami postronnymi. W Jeleniej Górze manifestacji nie było, toteż zomowcy – których najczęściej wysyłano na pierwszą linię frontu walki z przeciwnikami reżimu – nie mieli co robić. Z nudów pili wódkę i demolowali Dom Turysty. – Ciągle się mylili, jak większość pijaków. Wódkę miała sąsiadka z piętra, a oni dzwonili do mnie. Byli pijani i wulgarni – przypominała sobie jedna z lokatorek. – Nie chcieli się odczepić i grozili, że zniszczą drzwi, kiedy nie chciałam im otworzyć. Wódkę dałam. Tę z barku za własne kartki kupioną.
To nie czas na podróże
Bożena Bryl pochodzi ze Słubic i na święta chciała koniecznie jechać do rodziców. Ale nie mogła, bo na przekroczenie granic województwa trzeba było mieć specjalną przepustkę. Podobnie jak na dodatkowy przydział benzyny, która i tak była reglamentowana. Pozwolenie wydawała milicja na Armii Czerwonej. Kolejka jak po mięso. Petentów obsługuje oficer. Na twarzy wypisaną ma gorliwość w wykonywaniu rozkazów. Wymazaną – pobłażliwość. – Pani nie wyjedzie. To nie jest pora na podróże – rzuca sucho Bożenie Bryl.
– Postawiłam się, bo musiałam jechać. Nie pamiętam. Chyba się rozryczałam, ale w końcu skruszyłam sumienie tego oficera, który wydał papier i podbił go pieczątką – opowiada dziś. Z tym paszportem idzie nocą przez miasto ku dworcowi PKP. Trwa godzina milicyjna, ale w każdej chwili może pokazać swoje pozwolenie na podróż. Na peronie stoi pociąg osobowy z Jeleniej Góry do Szczecina. Odjazd: tuż po północy.
Koleje zmilitaryzowano. Na peronach patrole. Żarzą się koksowniki. Podróżnych brak. Bożena Bryl przypomina sobie stwierdzenie oficera milicji: To nie jest pora na podróże… Do wagonu wsiada sama jak palec. Co dziwne, grzeją. Do stacji przeznaczenia nie spotyka żadnego pasażera.
Z prasy
Ratować stare mieszkania. Plenum KW PZPR w Toruniu. 12 grudnia odbyło się w Toruniu posiedzenie plenarne Komitetu Wojewódzkiego PZPR poświęcone gospodarce starą substancją mieszkaniową – odnotowuje Trybuna Ludu z 14 grudnia. To jedna z nielicznych informacji – poza sportem – które nie dotyczą stanu wojennego. Plenum KW PZPR w Jeleniej Górze jednogłośnie w pełni podporządkowuje się poleceniom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i decyzji Rady Państwa PRL. Podobnie Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Wyłamuje się tylko Stronnictwo Demokratyczne, które wyraża swoje ubolewanie z powodu tej sytuacji.
Rozmowy kontrolowane
13 grudnia 1981 wieczorem. Przeszukałem piwnicę w poszukiwaniu singla z piosenką Stanisława Grzesiuka. Śpiewał tam o 13 grudnia. – 13 grudnia roku pamiętnego… Potem do tego ktoś dopisał: wykluła się WRON–a z jaja czerwonego. Proroczy był ten Grzesiuk – pomyślałem. Wieczorem w telewizji „Jarzębina czerwona”. A 31 grudnia, na sylwestra, prawdziwa perła „Nie ma mocnych”, część filmowej trylogii o Kargulu i Pawlaku Sylwestra Chęcińskiego.
Włączyli telefony z nagraną wstawką „Rozmowa kontrolowana”. Na kartkach świątecznych od rodziny pieczątka: ocenzurowano.
Z perspektywy
Janusz Lewicki, rocznik 1988
– Stan wojenny jest dla naszego pokolenia czymś nie do końca uchwytnym. Do dziś nie znamy faktycznych przesłanek i motywów działania Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, kierowanej przez gen. Jaruzelskiego, który to organ zadecydował o jego wprowadzenia. Zły stan gospodarczy państwa? Groźba interwencji wojsk Układu Warszawskiego? A może chęć pacyfikacji „Solidarności”? Wątpliwości wzbudza też samo jego wprowadzenie i jego zgodność z ówczesnym prawem. Przyniosło wiele tragicznych skutków, znanych m. in. z filmów dokumentalnych. Wielu ludzi spędziło ten czas w więzieniach a wielu zginęło. Niepodważalną zasługą wszystkich, którzy przyczynili się do upadku komunizmu w Polsce jest to, że nasze pokolenie nie zna takich wydarzeń jak stan wojenny.
Ofiara oprawców
Kazimierz Majewski popełnił samobójstwo 28 października 1982 roku. Do dziś nie wyjaśniono okoliczności tragedii. Wiadomo, że działacz NSZZ Solidarność z „Narzędziówki” aktywnie sprzeciwił się reżimowi i wprowadzeniu stanu wojennego. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. został zatrzymany wraz z grupą innych działaczy przez SB w siedzibie Solidarności przy ul. Kasprowicza, przewieziony na milicję, a po przesłuchaniu, zwolniony. Potem uczestniczył w tworzeniu podziemnych struktur Solidarności. Kolportował nielegalne wydawnictwa. Szykanowany przez SB podupadł na zdrowiu. Przeszedł na wcześniejszą emeryturę 20 lipca 1982. Dorywczą pracował w prywatnym warsztacie ślusarskim. 28 sierpnia osadzono go w ośrodku dla internowanych w Nysie. Trafiło tam 25 działaczy z województwa jeleniogórskiego m.in. Stanisław Kostka z Lubania (nieżyjący już działacz Solidarności przy ZNTK), Tadeusz Lewandowski i Edward Woskowicz z Jeleniej Góry. Obóz opuścił 29 września ze względu na stan zdrowia. W październiku nasiliły się szykany SB wobec K. Majewskiego. Przesłuchania, ostatnie 26 X, zwłaszcza obawa o najbliższych, doprowadziły go do załamania nerwowego. Dwa dni później już nie żył.