W Jeleniej Górze mieszka obecnie ok. 730 dzieci sześcioletnich, które w myśl poprzednio obowiązujących przepisów miały trafić do szkół. Z tej liczby rodzice 163 z nich na to się zdecydowali, a w przedszkolach miejskich pozostało 440 dzieci sześcioletnich. To oznacza w pewnym przybliżeniu, że grupa ok. 120 sześcioletnich dzieci pozostała w przedszkolach niepublicznych.
W konsekwencji oznacza to, że dla ok. 100 dzieci trzyletnich zabraknie w tym roku miejsc w przedszkolach, choć władze miasta podejmują wiele wysiłków, żeby korzystając z wszelkich możliwych sposobów nieco zmniejszyć liczebność tej grupy.
To z kolei oznacza trudności w przyjęciu dzieci do żłobków, bo część trzylatków, których rodzice zamierzali oddać dzieci do przedszkoli pozostanie w żłobkach, bo w przedszkolach nie będzie dla nich miejsca. Dodatkowo, niektóre jeleniogórskie przedszkola przyjmowały niekiedy nawet młodsze, niż 3-letnie dzieci, bowiem jeśli rodzice dziecka 2,5 rocznego decydowali się na oddanie go do przedszkola, to mieli taką możliwość. W obecnej sytuacji ta możliwość jest wykluczona, więc te dzieci pozostaną w żłobkach, co jeszcze bardziej spiętrzy trudności w przyjęciu do żłobków nowych dzieci. (Łącznie w mieście jest ok. 200 miejsc w żłobkach, w tym niemal 120 – w miejskim).
Władze Jeleniej Góry miały - w świetle poprzednich przepisów - znakomitą sytuację i pełne demograficzne rozpoznanie potrzeb. Liczba miejsc przedszkolnych i „żłobkowych” zapewniała recepcję właściwie wszystkich chętnych, łącznie nawet z wieloma dziećmi z sąsiadujących z miastem gmin. Mając na względzie przyszłe potrzeby zdecydowano o budowie kolejnego obiektu (połączonego żłobka i przedszkola) w osiedlu Zabobrze i w zwyczajnym cyklu planowania i projektowania trwają prace dotyczące tej inwestycji.
Wprowadzona z nagła reforma oświaty sprawiła, że wszelkie stabilne plany przestały mieć znaczenie, a możliwości recepcji szczególnie w żłobkach i przedszkolach w kilka tygodni pogorszyły się do stanu nieznanego w mieście od lat.
Można to zilustrować m.in. następującymi liczbami: w ub. roku do pierwszych klas szkół podstawowych trafiło prawie 1.000 dzieci. W tym roku – łącznie 6 – 7-latków – przyjętych zostanie w klasach pierwszych raptem ok. 300. Wdrożenie reformy bez okresu przygotowawczego, który pozwoliłby na adaptację obiektów i kadry spowodowało spore problemy, które dotkną w tej samej skali samorząd i rodziców młodszych dzieci.
- Minister Edukacji zapowiada, iż dalsze kroki reformatorskie, po rozpatrzeniu kilku wariantów, zostaną rozstrzygnięte i ogłoszone w ostatnich dniach czerwca. Dla szkół będzie to poważny problem, bo wtedy właśnie zakończy się rekrutacja do gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Miasto stanie przed sytuacją o trudno przewidywalnych następstwach w kolejnych etapach edukacji - informuje Cezary Wiklik.