Na wtorkowej sesji niemal półtorej godziny zajęła rajcom dyskusja na temat dwóch skarg mieszkańców. Zażalenia są najpierw opiniowane przez komisje merytoryczne, potem zasadność skarg poddana jest pod głosowanie rady. Ta może uznać, że dany mieszkaniec ma rację lub nie. I tyle. - Innych uprawnień nie ma, bo nie jest sądem ani innym władnym organem - wyjaśnia Jerzy Lenard, przewodniczący RM .
Podczas wtorkowej sesji radni uznali za bezzasadne dwie skargi mieszkańców. Obydwie z głębokimi zaszłościami historycznymi. Pewien mieszkaniec Cieplic zarzucił prezydentowi i urzędnikom „matactwo, zatajanie prawdy, nie ujawnienie faktów, przerabianie i fałszowanie dokumentacji”, a wszystko w skomplikowanych sprawach o własność gruntu i postawionej na nim budowli, którą samorząd uznał za samowolę budowlaną. Oburzony mieszkaniec oczekuje od przewodniczącego rady miasta powołania „komisji” do zbadania całej sprawy, która toczy się od prawie 20 lat.
W drugim przypadku chodzi o problemy z własnością gruntu, na którym stoi garaż innego mieszkańca Jeleniej Góry, pana Wojciecha Jońcy. Wprawdzie nieruchomości leżące przy ulicach Ogińskiego i Wiejskiej zostały skomunalizowane, jednak kiedy jeleniogórzanin w latach 70. XX wieku stawiał tam garaż, ziemia należała do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. W latach 90. minionego stulecia grunty przejęło miasto, ale RSP miało przekonać właściciela garażu, że jest on także właścicielem gruntu.
Nie płacił więc czynszu a zaległości narastały. Obecny na sesji jeleniogórzanin zarzucił Zakładowi Gospodarki Komunalnej „Północ” złośliwe wypowiedzenie umowy najmu. Obecnie jego zadłużenie wobec miasta wyniosło trzy tysiące złotych plus 2400 zł odsetek. Pieniądze z emerytury skarżącego pobiera komornik. Mieszkaniec nie ma jednak szans w dochodzeniu swoich praw, bo – jak podkreśliła Zofia Czernow, zastępczyni prezydenta miasta – nie skorzystał z prawa uwłaszczenia garażu i dał się zmanipulować przez RSP. Radni uznali skargę za bezzasadną.
Długą dyskusję dotyczącą ogólnego wymiaru skarg wywołał radny Janusz Grodziński, który zauważył, że zarzuty często mają charakter doniesienia o popełnieniu przestępstwa. Tyle że mieszkańcy nie zgłaszają tego ani do sądu, ani do prokuratury. – A jeśli nawet, to i tak prokuratura nie zajmuje się skargą argumentując brakiem wystarczających podstaw do wszczęcia postępowania – mówi Roman Słomski, radca prawny jeleniogórskiego magistratu.
Najczęściej bowiem zarzuty mieszkańców mają kaliber armatni, ale nie znajdują oparcia w rzeczywistości. Radni mówili, że uodpornili się na lawinę oskarżeń. – Są one formułowane często znacznie bardziej dosadnie – powiedział Miłosz Sajnog. Jednak, choć pojawiły się takie głosy, samorządowcy nie zamierzają występować do sądu przeciwko skarżącym o naruszenie ich dóbr osobistych.