Stan wyciągów zbadała Polska Gazeta Wrocławska po tym, jak w Istebnej w Beskidach tamtejsza kolejka stanęła i uwięziła na mrozie na kilka godzin narciarzy i turystów. Ocena naszych wyciągów wypada pomyślnie.
Administratorzy wyciągu na Małą Kopę podkreślają, że choć całość jest wiekowa (kolejka działa od 1959 roku), wymieniono wszystkie niewidoczne dla turysty części, w tym silnik i elektronikę. A krzesełko jest systematycznie sprawdzane. Zwłaszcza liny i hamulce. Podobnie dzieje się w Szklarskiej Porębie i Świeradowie-Zdroju, gdzie od kilku tygodni w góry wywozi turystów nowoczesna gondola.
W pełnej gotowości do akcji ewakuacyjnej są strażacy, którzy ćwiczą systematycznie takie działania przed sezonem zimowym. Gazeta dodaje, że układy hamulcowe w wyciągach muszą być zdublowane, a urządzenia są wyposażone w agregaty, które włączają się w razie przerwy w dostawie energii elektrycznej.
I choć każdy na wszystko chucha i dmucha, awarie mogą się zdarzyć. Turyści w Szklarskiej Porębie przeżyli horror na początku lat 90. minionego wieku, kiedy to nawaliły hamulce i wyciąg zaczął się cofać. Wielu gości zeskakiwało w panice z kanapy łamiąc sobie ręce i nogi. Śledztwo w sprawie tamtej awarii trwało kilka lat. Polska Gazeta Wrocławska wspomina też o ewakuacji w Karpaczu, która miała miejsce trzy lata temu z powodu awarii układu hamulcowego w wyciągu na Kopę. Dziennik wspomina też o nagannych zachowaniach turystów. – Zdarzyło się, że grupa Niemców rozbujała krzesełka do tego stopnia, że liny wypadły z podpory – czytamy.