W konferencji prasowej wzięli udział - gospodarz Radosław Jęcek - burmistrz Karpacza, Mirosław Graf - burmistrz Szklarskiej Poręby, Roland Marciniak - burmistrz Świeradowa Zdroju, Krzysztof Wiśniewski - starosta powiatu jeleniogórskiego, Elżbieta Zakrzewska - burmistrz Kowar, przewodnicząca Związku Gmin Karkonoskich, Mateusz Jellin - burmistrz Polanicy Zdroju, Jerzy Król - burmistrz Szczytnej, Dariusz Chromiec - burmistrz Stronia Śląskiego oraz przedstawiciele branży turystycznej.
Nie wiadomo, jak przygotować się do sytuacji. Wszyscy czekali na to, że w okresie świąteczno-noworocznym obiekty będą otwarte i przedsiębiorcy będą mogli normalnie funkcjonować, a mieszkańcy - pracownicy - będą mieli normalne warunki pracy. Pamiętajmy o tym, że wszystkie hotele i gastronomia pracowały w reżimie sanitarnym i wielkich wzrostów zakażeń na naszym terenie nie było - powiedział Mateusz Jellin, burmistrz Polanicy Zdroju, który obawia się znacznych spadków dochodów dla gminy, nie tylko z opłaty uzdrowiskowej, ale i pozostałych źródeł. - Boimy się o los przedsiębiorców, którzy rozwijali działalność o kredyt, a przecież banki nie umorzą raty za kredyt. Boimy się o naszych mieszkańców, którzy są pracownikami branży turystycznej. Nasze gminy są monokulturowe - turystyka to być, albo nie być - dodał włodarz Stronia Śląskiego, który podobnie jak pozostali samorządowcy apelują do władz rządowych o to, by pozwolić im funkcjonować w reżimie sanitarnym.
Samorządowcy proponują stronie rządowej, aby nie kumulować ferii zimowych w dwóch tygodniach, tylko je wręcz wydłużyć, zahaczając o marzec, aby rozłożyć czasowo przyjazdy z różnych stron Polski. Uczestnicy konferencji nie kryją, że obecne obostrzenia dotyczące zakazu zakwaterowania w celach turystycznych, a pozwalające jedynie w celach służbowych - są martwym prawem.
Nie żartujmy, pod przykrywką wyjazdów służbowych ludzie i tak się przemieszczają, bo tego potrzebują - mówili samorządowcy.
Przedsiębiorcy mówili o absurdalnej decyzji wicepremiera Gowina, który chciał nawet zamknąć stoki narciarskie, ale szybko się z tego pomysłu wycofano.
Od czterech dni naśnieżam stok. Decyzja ministra Gowina była idiotyczna - narciarstwo zjazdowe jest jednym z najbardziej bezpiecznych sportów w dobie koronawiursa. Narciarze mają kaski, gogle, maski, rękawiczki. Krzesełka czy orczyki są ustawione z dystansem - podkreślał Tomasz Stanek, właściciel stoku Relaks w Karpaczu. - Nie będziemy płacić podatków, to miasto też zbankrutuje i rozwalimy gospodarkę. Bierzcie przykład z najlepszych - apelował do premiera Morawieckiego, podając przykłady z Austrii, Czech, Słowacji czy Włoch.
Samo otwarcie stoków narciarskich w niczym nie pomoże, jeśli nadal będą zamknięte hotele i gastronomia.
Temat jest bardzo poważny. Miejscowości górskie, które żyją z turystyki i po wiosennym lockdownie były już poturbowane - po zamknięciu gastronomii i hotelarstwa oraz skróceniu ferii zimowych - nie poradzą sobie, to będzie gwóźdź do trumny. Zakładamy potężną liczbę bankructw i tragedii ludzkich - podkreślił Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. - Zastanawiam się, kto doradza rządzącym... Z nami i branżą narciarską zaczęto rozmawiać jak się zaczął szum medialny. Ludzie, którzy znają się na tym - Włosi, Austriacy, Czesi, Słowacy - przygotowują się na wydłużenie sezonu zimowego. Czesi cały luty i pół marca przeznaczą na ten wypoczynek, Włosi od 3 grudnia uruchamiają stacje narciarskie. Dla nas jest taka informacja, że jeśli faktycznie ferie będą skumulowane, a branża hotelarska i gastronomiczna zamknięte - to Polska będzie frajerem Europy, ponieważ wszyscy ci, którzy będą chcieli wyjechać - pojadą do Czech, Austrii, Słowacji, Włoch i będą tam wydawać pieniądze. Chyba, że rządzący zamkną nam granice - zaznaczył burmistrz miasta pod Śnieżką.
Branża turystyczna podkreśla, że przychody z turystów jednodniowych to zaledwie 10 procent i z tego nie przetrwają. Bez otwarcia gastronomii i hotelarstwa górskie miejscowości i ich przedsiębiorcy nie dadzą rady. To odbije się również na zatrudnieniu mieszkańców, co spowoduje kolejne tragedie.