Jak się okazuje, upór i determinacja opłaciły się mieszkańcom, którzy zaangażowali się w sprawę rozbiórki starego obiektu. W tej kwestii do prezydenta i władz teatru wpłynęło kilkanaście pism i petycji. Przedsiębiorcy pisali o skargach swoich klientów i przechodniów, którzy skarżyli się, że na głowy i samochody sypie im się tynk, a nad mini wiszą niebezpieczne elementy.
Sprawa utknęła w martwym punkcie na kilka miesięcy, kiedy okazało, że po dwóch przeprowadzonych przetargach osoby chętne do rozbiórki żądają za to zadanie więcej pieniędzy, niż przeznaczyło miasto.
W końcu prezydent Marek Obrębalski podjął decyzję o wydaniu z budżetu miasta brakującej kwoty i zapewnił, że niebezpieczny obiekt zniknie jeszcze przed zimą. Obecnie budynek już nikomu nie zagraża. Na placu, który pozostanie po wyburzonym obiekcie, najprawdopodobniej powstanie parking.