Nowoczesny gmach oddziału ZUS przy ulicy Sygietyńskiego w Jeleniej Górze tylko z pozoru jest przyjazny dla petenta. Ostatnio można tam poczuć atmosferę jak za siermiężnych lat Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
– Kolejki, wrzaski. Nieuprzejmi są w stosunku do siebie klienci, którzy – jak za dawnych czasów – pilnują kolejki. Listy społecznej tylko brakuje – napisał do nas pan Leszek (nazwisko do wiadomości redakcji).
Czytelnik chciał pobrać druk potrzebny do rewaloryzacji emerytury. Najpierw został zrugany przez tłum, że chce się wepchać bez kolejki. Potem – pogoniła go jak intruza urzędniczka – ponieważ wszedł do pomieszczenia, do którego wstęp (podobno) jest zakazany.
Zrezygnowany petent w końcu przełożył załatwienie formalności na później, bo w przeludnionym gmaszysku zrobiło mu się niedobrze. Przy okazji zauważył chaos w pracy urzędników. – Biegające z obłędem w oczach pracownice z teczkami pełnymi dokumentów, stłoczeni wszędzie ludzie i brak wizualnej informacji kierującej do odpowiednich pokojów, gdzie bez kłopotu można by sprawę załatwić – dodał zdenerwowany jeleniogórzanin.
– Przecież mamy erę komputerów. Nie można tego jakoś usprawnić, przyspieszyć? – zapytał.
Taką atmosferę panującą w jednej z nowocześniejszych siedzib największego ubezpieczyciela potwierdziło kilku zapytanych przez nas jeleniogórzan. Urzędnicy nie chcą na ten temat rozmawiać tłumacząc, że nie są do tego upoważnieni.