W listopadzie 2017 r. zauważyliśmy, że podczas posiedzenia Komisji Rozwoju (połączonego z Komisją Finansów i Budżetu) radny Krzysztof Kroczak przyszedł podpisać listę obecności i wyszedł, nie uczestnicząc w spotkaniu. Po naszej publikacji, radny Kroczak złożył do biura Rady pismo, aby uznać mu nieobecność na wspomnianym posiedzeniu (przez co stracił część diety), jednak pozostaje pytanie, co by było, gdyby dziennikarze tego faktu wówczas nie „wyłapali”...?
Zgodnie ze Statutem Miasta, radny może usprawiedliwić nieobecność na posiedzeniu Komisji Stałej lub sesji Rady Miejskiej i przysługuje mu pełna dieta, jeśli w tym czasie „pełnił inne obowiązki radnego”. Do skandalicznej sytuacji mogło dojść w październiku 2017 roku, kiedy to w sesji Rady Miejskiej nie brała udziału Danuta Wójcik. Jak się okazuje, radna klubu prezydenta Razem Zmieniamy Jelenią Górę złożyła do biura Rady pismo, w którym oświadczyła, że w tym czasie „wykonywała inne obowiązki radnego”. W rzeczywistości przebywała w Szkocji u swojej rodziny. Czy była to próba wyłudzenia części diety? Nieobecność na sesji jest bardziej dotkliwa finansowo dla radnych, bowiem tracą wtedy 40 proc. diety, czyli ponad 700 zł.
Ówczesny przewodniczący Rady Miejskiej Konrad Sikora, widząc na portalu społecznościowym Facebook, że radna przebywa za granicą postanowił nie uznać tego, jako usprawiedliwionej nieobecności. - Jak dobrze pamiętam, każda kadencja rozpoczyna się od szkolenia radnych przez pana mecenasa. Konsultowałem tę sprawę z mecenasem Urzędu Miasta Romanem Słomskim - powiedział K. Sikora.
- Myślałam, że można też telefonicznie pełnić obowiązki - tłumaczy złożenie oświadczenia Danuta Wójcik, która zapewnia, że przez telefon wiele spraw załatwia. - Mam nieusprawiedliwione i niezapłacone, więc jeśli nie można pełnić obowiązków przez telefon to się nie odwoływałam - stwierdziła radna.
Danuta Wójcik od ponad 7 lat pełni mandat społeczny - na początku każdej kadencji radni odbywają się szkolenia z prawnikiem, ale jak przekonuje - nie wiedziała co można rozumieć przez "inne obowiązki radnego". Swoją drogą, sesje Rady Miejskiej Jeleniej Góry zazwyczaj trwają od 3 do 6, a nawet 8 godzin i trudno uwierzyć, że przez tak długi czas radna przebywając w szkockim Dundee załatwiała telefonicznie sprawy mieszkańców. Zatem czy była to próba wyłudzenia części diety, do której nie dopuścił ówczesny przewodniczący Konrad Sikora?
To ocenić mogą wyborcy i ewentualnie prokuratura, bowiem zgodnie z art. 271 Kodeksu karnego (paragraf 1.) funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Z kolei par. 3. mówi o tym, że jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Art. 286 kk mówi o tym, że „kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Odmienne opinie, co do możliwości weryfikacji oświadczeń radnych, mają: Leszek Wrotniewski, który pełnił tę funkcję do końcówki czerwca 2017 r. i aktualnie wrócił na to stanowisko, oraz Konrad Sikora, który pełnił tę funkcję przez ok. pół roku. - Przewodniczący nie weryfikuje prawdziwości tego oświadczenia, gdyż nie ma zwierzchności nad Radą. To radny stwierdza, czy w danym momencie wykonuje czynności jako radny i to jego sumienie oraz odpowiedzialność wobec wyborców - twierdzi Leszek Wrotniewski, który zapewnia, że nigdy nie "złapał" nikogo na fałszywym oświadczeniu. - W mojej ocenie przewodniczący jest zobligowany do przestrzegania zapisów Statutu i prawa. Wobec powyższego, jeśli podpisuję się pod czymś, muszę być w pełni przekonany, że jest to zgodne z porządkiem prawnym - twierdzi z kolei Konrad Sikora.