W Karkonoszach i z czasem daleko poza nimi, znali Go wszyscy. Popularny Siemacho pogodą ducha i wielką życzliwością dla ludzi, trafiających pod dach jego „budy”, zyskiwał przez lata wielu sojuszników i przyjaciół Samotni. Okazywane im w górach serce, odpłacali nierzadko pomagając w utrzymaniu schroniska, gdy bywało ciężko.
Późniejszy ratownik, absolwent instytutu lawinowego w Davos, współzałożyciel Szkoły Górskiej i inicjator niezliczonej ilości imprez, w góry trafił na początku lat 50. Po przeprowadzce do Cieplic z Lubania gdzie po wojnie z rodziną dotarł, uciekając z Wileńszczyzny. Będąc najpierw turystą i gościem wielu schronisk, szybko stał się prawdziwym człowiekiem gór, którym poświęcił się bez reszty.
Był jedynym, który został w górach, gdy inni schodzili w dół. Trwał nad Małym Stawem, tworząc schronisko – symbol, sam stając się niedościgłym wzorem dla kierowników górskich schronisk.
„Buda”, jak mawiał o Samotni, szybko stała się sensem jego życia. Do dziś kolejne pokolenia uczestniczą w wymyślonym przez Waldka narciarskim Pucharze Samotni, rozgrywanym raz do roku w Żlebie Slalomowym. Zawodów było przez lata i więcej. Slalom Wiosenny, Czekoladowy, a latem zawody dla płetwonurków, przeglądy filmów i przezroczy górskich.
Zajęć w Samotni nigdy nie brakowało, a do tego po lawinie 1968 r. Waldek zajął się badaniami śniegu, szybko stając się specjalistą tej dziedzinie. Dziś jego uczeń Andrzej Brzeziński, jest szefem komisji lawinowej GOPR.
W latach 90. wraz z kolegami ze szkoły Górskiej, niezmordowany gospodarz Samotni, doprowadził do powstania symbolicznego cmentarza ludzi gór w Kotle Łomniczki. Ma tam zresztą dzisiaj swoją tablicę. Był także pomysłodawcą obchodów święta ratowników i przewodników w dniu św. Wawrzyńca na szczycie Śnieżki. Dziś w sierpniowe święto na Śnieżce spotykają się ambasadorowie, duchowni, oficjele, turyści, ratownicy i przewodnicy górscy.
Pasją działania zaraził także córkę Magdę, która od lat organizuje w Samotni górskie wydanie Orkiestry Świątecznej Pomocy, „Lawinę” - bieg ze Śnieżki dla amatorów, a także Memoriał Waldemara Siemaszki w ski-alpinizmie.
Niektórym dane było poznać Waldka osobiście. Uczestniczyć z nim we wspólnej akcji, a także w zabawie przy pianinie, gdzie wykazywał się sporym talentem scenicznym. Dziś nad pianinem w Samotni wisi portret Waldka. Zbliżenie uśmiechu. Uśmiechu, jaki pozostanie w pamięci każdego z nas, członka górskiej rodziny, którą Waldek skupiał przez lata wokół siebie i ukochanej budy.
Jacek Jaśko 10.02.2009 r.