Hasła, które można było przeczytać na transparentach to: "Leczymy nie trujemy" i "Nie chcemy jechać do Irlandii".
Blisko tysiąc zatrudnionych osób utrzymuje z pracy w zakładzie około 4 tys. mieszkańców miasta. Zatrzymanie produkcji w zakładzie może spowodować zatrzymanie wypłat dla pracowników.
Manifestację można nazwać "marszem milczenia". Prawie nikt z zapytanych o przyczynę marszu nie chciał rozmawiać.
- Mam dwójkę dzieci w wieku szkolnym i męża na rencie. Nie wyobrażam co się stanie jeśli zostanę bez pracy - mówi anonimowo jedna z zapytanych pracownic.
Do protestu dołączyli się także mieszkańcy Jeleniej Góry
- Minister zbyt pohopnie podjął decyzję o zamknięciu zakładu i powinien ją wycofać - mówi Andrzej Gawryło z Jeleniej Góry. Protestujący zgodnie twierdzą, że była to decyzja polityczna. Dali temu wyraz na transparentach pisząc: "Chcemy pracować, a nie politykować" oraz "Protest przeciwko politycznej decyzji".
Podobnie uważają związki zawodowe Jelfy oraz jej zarząd, który odwołał się już od decyzji premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Do manifestujących przyłączyli się także kandydaci na fotel prezydenta miasta. Wśród tłumu zobaczylićmy między innymi: Eugeniusza Piotrowskiego, Marka Obrębalskiego i Miłosza Sajnoga.
Swoje oświadczenie przed ratuszem odczytał ustępujący prezydent Jeleniej Góry Józef Kusiak.
W manifestacji wzięło udział około pięciuset osób.
Dyrekcja Jelfy nie kryła rozgoryczenia zamknięciem produkcji w zakładzie. Liczy, że szybko będzie można wrócić do normalnej pracy. Póki co załoga będzie rozdysponowana do innych zajęć. Część pracowników została poproszona o wykorzystanie urlopów.