Na scenie ustawiono ławki dla ograniczonej liczby widzów. Całość oddzielono od widowni solidną konstrukcją, która wyglądała jak żelazna kurtyna. Sam spektakl trwał tylko 25 minut. Wystarczająco dla ludzi, którym się spieszy. Trochę za krótko dla tych, którzy chcieliby się dłużej delektować teatrem. Zwłaszcza, że sztuka zaczynała się rozkręcać wtedy, kiedy nieoczekiwanie się skończyła. I kiedy młodzi aktorzy zaczęli wypraszać widownię to ludzie myśleli, że jest to element inscenizacji i nie chcieli wychodzić.
Samo przedstawienie przypominało raczej występ cygańskiego zespołu niż niosącą głębszą treść sztukę. Można mieć zastrzeżenia dla przerostu formy nad treścią. Choć trzeba docenić reżysera za dynamikę akcji: momentów statycznych w sztuce jest niewiele, a i te dynamiczne nie zawierają elementów cyrkowych i innych możliwości ekstrawagancji teatralnej.
Kto oczekiwał, że za 30 złotych spędzi udany wieczór w teatrze, rozczarował się. Kto lubi teatralny eksperyment za sporą sumkę, wyszedł w pełni usatysfakcjonowany. W końcu nikt nikogo do chodzenia do teatru nie zmusza.
„Ifigenia cygańska”, Akademia Praktyk Teatralnych Gardzienice, opieka teatralna: Włodzimierz Staniewski.